Terror: Dzień Hańby – recenzja 2. sezonu – Skośnooka groza w kraju prezydenta Roosevelta

j
}

Data: 25 października 2019

Nie oglądam japońskich horrorów. Nie i już. Są dla mnie zbyt straszne i egzotyczne. Kultura Kraju Kwitnącej Wiśni wydaje mi się na tyle odległa i niezrozumiała, że zwykle nie zapuszczam się w jej obszary. Co więc sprawiło, że zdecydowałam się na obejrzenie serii, która motywem przewodnim 2. sezonu uczyniła japoński folklor? Która straszy demonami w białych szatach i niepokojąco powyginanymi ciałami? I wreszcie – w której lwia część dialogów odbywa się w języku japońskim? Nie było to bynajmniej znudzenie ani przejaw masochistycznych skłonności.

Opowieść o duchu szukającym zemsty wśród Japończyków internowanych przez rząd Stanów Zjednoczonych przyciągnęła mnie do siebie przede wszystkim faktem, że Terror okazał się jednym z najlepszych seriali, jakie ostatnio powstały. Po znakomitym pierwszym sezonie nie mogłam przejść obojętnie wobec kolejnej odsłony. Chociaż Terror jest antologią i wiedziałam, że nie zobaczę kontynuacji losów XIX-wiecznych podróżników, liczyłam na kolejną porywającą historię okraszoną wyrafinowaną grozą. Do seansu skłoniło mnie też coś, co nazwałabym kulturoznawczą ciekawością. Jak tu nie skorzystać z okazji do poznania i oswojenia się choćby z ułamkiem japońskich wierzeń i tradycji, skoro zostały podane w formie łatwo przyswajalnej mieszanki legend Dalekiego Wschodu z amerykańską popkulturą? Uznałam, że będzie to dobry początek.

I love USA

W swoim 2. sezonie Terror ponownie prezentuje nam straszną opowieść osadzoną w konkretnych realiach historycznych. W pierwszej serii, opartej na prozie Dana Simmonsa, mogliśmy przyglądać się ekspedycji Królewskiej Marynarki Wojennej w poszukiwaniu Przejścia Północno-Zachodniego. W drugim sezonie serialowej antologii przenosimy się do czasów II wojny światowej. Śledzimy losy Amerykanów pochodzenia japońskiego przymusowo przesiedlonych do specjalnych obozów po ataku na Pearl Harbor. Obserwujemy nie tylko tragedię utraty domów, wolności i rozłąki z bliskimi. Przyglądamy się również tajemniczym śmierciom członów japońskiej społeczności, za które odpowiada, jak się okazuje, widmo nękające osoby w otoczeniu Chestera Nakayamy (Derek Mio), głównego bohatera.

terror 2 recenzja serialu
Źródło: AMC

Mieszkańców obozu prześladuje duch młodej kobiety o imieniu Yuko (Kiki Sukezane). Zjawa zaznacza swoją obecność pod postacią silnych podmuchów wiatru. Pokazuje się ludziom we własnej osobie albo wstępuje w ciało ofiary, która akurat znalazła się na jej drodze. Yuko mami, zwodzi, opętuje i zmusza do samobójczej śmierci. Starsi Japończycy wkrótce domyślają się, z jakim bytem mają do czynienia. Dochodzą do wniosku, że ich osadę terroryzuje yurei, duch, który nie zaznał spokoju, dręczony uczuciem głodu, pożądania. Byt nazywany jest też bakemono – istotą zmiennokształtną, dlatego że Yuko potrafi wcielić się w różne osoby.

ZOBACZ TEŻ  Terror - 2 sezon potwierdzony

Trudno stwierdzić, co w serialu Terror: Dzień Hańby (The Terror: Infamy) przeraża bardziej – potężna, niebezpieczna zjawa, która ciągle podąża za bohaterami, czy też sposób, w jaki mieszkańcy Stanów Zjednoczonych o japońskich korzeniach zostali potraktowani przez swój nowy kraj. Sceny nadprzyrodzonej grozy przeplatają się z tymi przedstawiającymi realne cierpienia, jakich doświadczyła internowana ludność Zachodniego Wybrzeża w latach 40. XX wieku. Nieprzerywanej aktywności mściwego ducha towarzyszy stały nadzór amerykańskich strażników. Twórcy serialu umiejętnie pokazali, że ich bohaterowie znaleźli się w kleszczach, żyjąc z jednej strony dręczeni przez potwora rodem z mitologii, a z drugiej – doświadczani namacalnym aparatem opresji.

terror infamy
Źródło: AMC

Do tego nieprzyjaznego świata trafia ciężarna meksykanka Luz (Cristina Rodlo). Bohaterka nosi w sobie nowe życie – owoc romansu z Chesterem. Początkowo Luz miała przyjąć podarowany przez dawnego kochanka specyfik, by poronić i pozbyć się ich wspólnego problemu. Postanowiła jednak, że urodzi dziecko. Kiedy Chester został zmuszony do zamieszkania w obozie, ona wyruszyła za nim. W końcu w jej ciele rozwijał się mały Japończyk, potencjalny zdrajca narodu. I tak Luz doświadczyła trudów obozowego życia i ciążowych dolegliwości w poczuciu absolutnego wyobcowania. Wśród nieprzychylnych spojrzeń i niechęci japońskiej społeczności, musiała starać się przetrwać i zyskać akceptację rodziny Chestera. Yuko miała jednak względem niej nieco odmienne plany.

Horror i honor

Terror: Dzień Hańby w interesujący sposób przybliżył nieznany szerzej epizod amerykańskiej historii. Większość z nas kojarzy zdarzenia takie jak japoński atak na Pearl Harbor czy zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę. Na ekranie zostały one pokazane z zupełnie nowej perspektywy. Zobaczyliśmy je oczami Japończyków żyjących w USA. Serial przybliżył też wydarzenia mniej znane, czyli fakt przesiedlenia „niebezpieczniej politycznie” ludności do obozów otoczonych drutem kolczastym i zburzenia ich dotychczasowych domów.

terror infamy
Źródło: AMC

Produkcja autorstwa Maxa Borensteina i Alexandra Woo to jednak nie tylko nowe spojrzenie na historię. The Terror: Infamy jest również opowieścią o tęsknocie, odkrywaniu swojej tożsamości, poczuciu odpowiedzialności, stawaniu się mężczyzną i honorze, czyli bodaj największej cnocie japońskiej kultury[1]. Serial przypomina uwspółcześnioną baśń przesyconą symboliką. Z tego powodu jego przesłanie zostało wyłożone dosłownie lub nieco przykryte rytuałem i magiczno-zaświatową otoczką. Mamy też ociekające lukrem szczęśliwe zakończenie. To wszystko sprawia, że The Terror: Infamy być może lepiej sprawdziłby się jako historia opowiedziana dziecku na dobranoc (oczywiście pozbawiona rozpadających się, gnijących i obrzydliwie chrupiących zwłok) albo przy ognisku.

ZOBACZ TEŻ  „Grisse” – recenzja 1. sezonu – Guilty Pleasure z Dalekiego Wschodu

Not quite my tempo

Kolejny nagłówek po angielsku jest prawdopodobnie przesadą, ale nie mogłam odmówić sobie słynnego cytatu z Whiplash. Szczególnie że w przypadku 2. sezonu Terroru pasuje jak ulał. Trzeba to napisać wprost: akcja wlecze się niemiłosiernie. W pewnym momencie na ekranie wieje nie tylko tajemniczy wiatr, ale też wieje nudą. Kolejne wybryki Yuko, zamiast straszyć, zaczynają irytować. Stają się przewidywalne. Niespieszne tempo akcji nie przeszkadzałoby mi wtedy, gdyby wiązało się ono z tężejącym napięciem. The Terror: Infamy nie buduje takiej atmosfery. Mimo to rozumiem decyzję twórców. Chcieli oni z jednej strony uchwycić elegancję japońskiej grozy, a z drugiej – jej cielesny wymiar, intrygujący splot rytualności z naturą. W tym wszystkim trzeba było również ukazać losy bohaterów i kolejne wydarzenia historyczne oraz ich skutki. Wolny rozwój akcji i niekiedy dłużące się sceny mają zatem sensowne uzasadnienie.

terror dzień hańby
Źródło: AMC

(UWAGA NA SPOILERY)

Ślimacze tempo okazało się jednak zmorą twórców serialu. W okolicach 7 odcinka zaczęli oni ucinać wcześniej rozpoczęte wątki jeden za drugim. Pościg Yuko za Chesterem też mocno przyspieszył. Koniec końców niepokonany duch, istny OP przeciwnik o oślim uporze, unikający zgładzenia niczym Jason Voorhees, został powstrzymany w dość zabawny sposób przez garść papierków. Zwieńczeniem serii był przesłodzony happy end, który ochłodził moje gorące uczucia względem tej opowieści.

The Terror: Infamy bardzo różni się od pierwszego sezonu produkcji nie tylko tematycznie, ale też pod względem poziomu realizacji. O ile sposób ukazywania japońskiej grozy, wierzeń i losów przesiedleńców był bardzo ciekawy, o tyle opowieść zakończono bez polotu, niedbale. Być może twórcy zmęczyli się staraniami wkładanymi w pogłębianie wątków i wypełniania ich symbolami, lecz taka niekonsekwencja okazała się przykrą niespodzianką. Mimo niezadowolenia po ostatnich odcinkach cieszę się, że obejrzałam The Terror: Infamy. Myślę, że dzięki niemu lepiej rozumiem sposób, w jaki straszą japońskie horrory. Czuję, że to wstęp do kolejnych seansów – oby nie odpędziły mnie od nich czarne włosy wystające z odpływu wanny…


[1] Informacje na ten temat znajdziemy m.in. w Bushidō. Z ważnością honoru wiąże się też praktykowanie seppuku i współcześnie – duża częstotliwość samobójstw wśród Japończyków.

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Marcelina Kulig

Miłośniczka dziwnego kina, entuzjastka memów, podróżniczka po najciemniejszych zakamarkach sieci. Nie chce wystawiać odporności swoich rozmówców na próbę i nie wie, czy zagadanie kogoś na śmierć jest karalne, dlatego pisze o filmach i serialach.