Peaky Blinders – recenzja sezonu 5. – Do biegu, gotowi, start!

j
}

Data: 17 października 2019

Twórcy Peaky Blinders zrobili to ponownie – porwali mnie już od pierwszej sceny nowego sezonu. Ten miniserial dostępny na Netflixie wciąż nie traci formy. Nie tylko dobiega do mety jako pierwszy, ale robi jeszcze jedno tryumfalne okrążenie w tym samym szybkim tempie. Gotowi na kolejne zachwyty nad historią o gangu żyletkarzy? Gdybyście potrzebowali małej rozgrzewki, czyli przypomnienia, co działo się w poprzednim sezonie, zajrzyjcie tutaj!

Żyć albo nie żyć – oto jest pytanie

Czy Tom prawdziwie żyje tylko wtedy, gdy toczy wojnę? A może po prostu wszyscy z rodziny Shelbych potrzebują wrogów, by móc się dopiero wobec nich określać w swoich codziennych działaniach? Mało tego, z sezonu na sezon ranga intryg, w które wszyscy się wplątują, wzrasta, a Peaky Blinders wkracza w pewną alternatywną historyczność. Już nie tylko Churchill majaczy na horyzoncie – Thomas Shelby wszedł do brytyjskiego parlamentu! Mniej tu wojny strategicznej wśród brudnych ulic (niemniej i tak nieraz powietrze zadrży od kul!) – więcej gęstych sieci gier politycznych, z których kolejno tworzą się pętle na szyję członków naszego kochanego gangu. Wiemy, że za rogiem czai się kolejna wojna światowa. Wiemy, że Thomas i jego bracia wciąż przeżywają poprzednią. Ale czy wiemy, czym kieruje się Thomas w swoich obecnych wyborach życiowych? I czy przez kolejne traumatyczne doświadczenia zmieni swoje priorytety?

Peaky Blinders sezon 5
źródło: Netflix

Nieodparty urok faszysty

W piątym sezonie Peaky Blinders na ekran w wielkim stylu wkracza  Sam Claflin. Do twarzy mu w roli Oswalda Mosleya. Skutecznie roztacza wokół siebie złowieszczą aurę, a przy tym każdy jego występ hipnotyzuje i wywołuje ciarki na skórze. Wyczuwamy w nim groźną, przebiegłą postać jeszcze zanim poznamy motywacje Oswalda, zanim obnaży przed nami swoje sekrety, zanim wprost wykrzyczy faszystowskie hasła. Dzięki kolejnej fascynującej kreacji aktorskiej zdążyłam nawet zapomnieć o utraconym w poprzednim sezonie Adrienie Brody. Twórcy skutecznie – kolejnym niesamowicie zdolnym młodzieńcem – wypełnili możliwą lukę, której się obawiałam. Zdradzę Wam oględnie, że i inną stratę postaci mi zrekompensowali. Wypatrujcie powrotów!

ZOBACZ TEŻ  Peaky Blinders zakończy się pełnometrażowym filmem
Peaky Blinders sezon 5
źródło: Netflix

Doping?

Twórcy Peaky Blinders do perfekcji opanowali wprowadzanie pewnej metafizyki – osiągają to nie tylko słowami, ale przede wszystkim kadrami i ich oświetleniem. Nawet z sekwencji baletu robią montażowy wyścig, który wspiera każde – różnorodne – emocje wszystkich bohaterów skupionych wokół pokazu. Nie bez znaczenia są również subtelnie wprowadzane fabularnie elementy cygańskiej magiczności. Choć rzadko przywoływane na ekranie, czają się gdzieś za nim i czujemy ten dodatkowy wymiar opowiadanej historii. Ponownie to Thomas będzie w centrum tych tajemniczych zjawisk. Czy wywołanych tylko tym, co Shelby zaczną nielegalnie rozprowadzać po kraju (i świecie)?

Peaky Blinders sezon 5
źródło: Netflix

Nie dzieje się dobrze w rodzinie Shelbych…

…ale to żadna nowość. W końcu na tę rodzinę składają się same silne postaci – uciskane przez system i umęczone życiem w biedzie jednostki, które wspięły się na szczyt, szczebel po szczebelku, prowadzone przez swojego pasterza, Thomasa. Jednak nie każdy uważa, że jego oldskulowe metody się sprawdzają. Atmosfera robi się naprawdę gęsta, gdy pojawia się kolejna kobieca postać, która pociąga za sznurki i wchodzi do rodziny z niezłym przytupem. I tak oto w końcu u Shelbych następuje rozłam – a raczej wyłom. Oj, dzieje się! Ale nie dzieje się dobrze! Zwłaszcza że gangsterska konkurencja śmiało poczyna sobie z Thomasem, stosując miny przeciwpiechotne jako „subtelne” groźby – a rasistowskie hasła jako swoją polityczną zasłonę.

Peaky Blinders sezon 5
źródło: Netflix

Choć Thomas Shelby dawno nie łapał takiej zadyszki od nadmiaru komplikacji, to sam serial ma płuca ze stali. Niebywałe, że ponownie Peaky Blinders nie wytraca tempa. Spójność koncepcyjna na poziomie wizualnym i scenariuszowym przy jednoczesnym omijaniu pułapek z kliszami fabularnymi sprawia, że poczynania Shelbych obserwuje się z niesłabnącą fascynacją i przyjemnością. Każdy sezon wyznacza nową metę dodatkowym tryumfalnym okrążeniem. Przesuwają granicę raz za razem. I czasem mam wrażenie, że samo Peaky Blinders jest jak Thomas emanujący wyższością nad innymi – serial przebiega te dodatkowe metry tylko po to, aby pokazać, jak wybitnym jest dziełem wśród innych produkcji.

ZOBACZ TEŻ  Najlepsze krótkie seriale na wieczór – serialoholikom na ratunek
Peaky Blinders sezon 5
Biegnący Thomas na dobry koniec recenzji!
źródło: Netflix

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Adrianna Michno

Serialoholiczka, filmoholiczka i fanka obydwu Nolanów. Daje szansę każdej produkcji, jednak biada tym, które ją zawiodą – a chwała tym, które strącą kapcie ze stóp.