Doctor Who – Recenzja 11. Sezonu – Ile Doktora zostało w Doktorze?

j
}

Data: 9 stycznia 2019

Serial o niezwykle barwnej i bogatej historii. Produkowany przez brytyjską stację BBC od 1963 roku. Kilkunastu aktorów, którzy do tej pory wcielali się w tytułową rolę. Pomimo wielu zmian w różnych aspektach, rozwoju telewizji i Internetu, nieubłaganie płynącego czasu, Doctor Who wciąż wydaje się dostawać nowe życie. Nie znika z pamięci widzów dorastających z tą produkcją. Jedenasty sezon jest szansą dla tych, którzy nigdy wcześniej nie podróżowali z Doktorem, nie przeżywali przygód z kolejnymi jego wcieleniami. Całkowicie odnowiona seria – świeży start, nowi odbiorcy, pierwsza Pani Doktor. Czy cokolwiek mogło pójść nie tak?

Poprawna politycznie przesada

Doctor Who płynie z duchem czasu. Praktycznie każdy sezon serialu odzwierciedla panujące w danym okresie nastroje społeczne, tok myślenia ludzi i ich mentalne podejście do spraw szczególnej wagi. Mimo jawnych komentarzy dotyczących pewnych wydarzeń lub osób, produkcja zawsze kurczowo trzymała się swoich korzeni. Nie zapominano o tym, że liczy się przede wszystkim budowanie historii fantastycznego podróżnika w czasie. Dzięki temu serial mógł bronić się sam, nawet jeżeli nie umieszczałby między wierszami kwestii budzących kontrowersje lub tworzących podziały. Intertekstualność Doctora Who jest wyjątkowa, ponieważ czerpie on inspiracje nie tylko z kultury zewnętrznej, ale w głównej mierze nawiązuje… do dawniejszych wersji samego siebie.

DW4 min
Źródło: IMDb

W przypadku jedenastej odsłony serii twórcy postanowili dokonać całkowitej „renowacji” Doctora Who. Takie sytuacje w historii serialu miały już miejsce wielokrotnie, ze względu na zmianę producentów. Jednak zabiegi te nigdy nie były przeprowadzane aż tak drastycznie. Produkcja w trzech czwartych opiera się na bolączkach współczesnego świata, nie stroni od problemów socjologicznych oraz wydarzeń politycznych. Stanowią one zawsze główny motyw i w rzeczywistości bez tak twardego gruntu pod stopami, żaden odcinek nie miałby sensu. Fantastyka chowa się gdzieś na drugim planie, Pani Doktor nie jest niczym więcej, jak jedynie łącznikiem między poszczególnymi epizodami, a towarzysze tworzą marnie zarysowane tło. Sam zamysł na taką konstrukcję sezonu nie byłby zły, gdyby wszystko zostało lepiej wyważone, nie wpajało widzowi na siłę jednostronnych przekonań lub ogólnie przyjętych racji, zabierając tym samym radość z przeżywania fabuły i poznawania dalszych losów Doktora Who.

ZOBACZ TEŻ  Ruchome piaski – recenzja serialu – W krzywym zwierciadle szczęścia

Pierwsza Pani Doktor

Najsilniejsze emocje wśród fanów serialu wywoła informacja o tym, że w rolę Doktora tym razem wcieli się kobieta (Jodie Whittaker). Aktorka miała (i nadal ma) bardzo wysoko postawioną poprzeczkę. Nie chodzi tutaj o jej płeć, gdyż w przypadku Doctora Who wszystko jest możliwe i nic nigdy nie jest „nie na miejscu”, ale o dwóch poprzednich odtwórców głównej roli, czyli Matta Smitha i Petera Capaldiego. Obydwaj stworzyli kreacje charakterystyczne, jedyne w swoim rodzaju, ich postacie ewoluowały z odcinka na odcinek, zmieniały spojrzenie na postać Doktora, mocno zamieszały w jego historii. Niestety przy tym Jodie Whittaker jest bardzo niewyraźna. Kompletnie odcina się od rzetelnie konstruowanej do tej pory fabuły i poza nielicznymi „smaczkami” dla fanów serialu, aktorsko nie wnosi zbyt wiele.

DW2 min
Źródło: IMDb

Wiadomo, że każda osoba wcielająca się w Doktora musi mieć odpowiednio dużo czasu ekranowego na to, żeby stworzyć własną wersję tej postaci, pozostawić po sobie jakiś pierwiastek unikatowej wyrazistości, ale jak na razie Pani Doktor (pomimo bardzo wyraźnej inspiracji Davidem Tennantem) jest nieciekawa i zadziwiająco „normalna”. Obsadzenie po raz pierwszy kobiety w głównej roli wydawało się być idealnym początkiem, podstawą do stworzenia ciekawej postaci, która nie tylko musi poradzić sobie z ciężarem wszystkich swoich dotychczasowych przeżyć, ale również z nowym, nieznanym dotąd ciałem. Winę za porażkę w tym aspekcie w głównej mierze ponosi kiepsko napisany scenariusz. Skąd ten wniosek? Nawet historie trójki towarzyszy nie są dopracowane. Ich jedynym zadaniem jest doprowadzenie widza do łez, przy akompaniamencie wyraźnie sugerującej daną emocję muzyki. Za trzecim, czwartym, dziesiątym razem przestaje to robić jakiekolwiek wrażenie i już wiadomo, że w odniesieniu do fabuły nie miało to większego znaczenia.

DW3 min
Źródło: IMDb

Starzy kontra nowi

Trzeba przyznać, że wizualnie jedenasty sezon Doctora Who prezentuje się naprawdę dobrze. Większy budżet, mniejsza liczba odcinków w serii przekładają się na lepsze animacje, ciekawsze lokalizacje, bardziej dopracowane efekty. Tylko co z tego? Serial został odnowiony, uwspółcześniony, stworzony prawie od zera dla nowej generacji widzów, zapominając przy tym o fanach, którzy latami analizowali historię Doktora Who, zagłębiali się w poszczególne wątki, kreowali ogromną ilość teorii. Tym samym zrozumiały jest podział w ogólnej recepcji serialu – fanatycy doszukują się śladów po wcześniejszych Doktorach, a świeży odbiorca jest bardzo zadowolony z ogólnej koncepcji produkcji, ponieważ wcześniej nie miał z nią do czynienia. Z pewnością cieszy fakt, że Doctor Who, nawet pomimo upływu lat, nadal nie został zapomniany i wciąż stara się tworzyć coś interesującego, trafiającego w gusta współczesnych „pożeraczy seriali”.

ZOBACZ TEŻ  Recenzja 2 części "Lupina" od Netflixa - dżentelmen włamywacz powraca

Dwunasty sezon został zapowiedziany na rok 2020. Nadal będzie można oglądać Jodie Whittaker w roli Pani Doktor, także wciąż jest czas na to, aby kolejna osoba wykreowała postać wyjątkową w swoim rodzaju, przełamującą dawne schematy. Wprowadziła w życie swoją własną wizję Doktora Who.

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Joanna Kowalska

Fanka i pasjonatka kinematografii, wielbicielka muzyki oraz serialowa łowczyni. Najbardziej przemawiają do niej tematyki kryminalne, psychologiczne, socjologiczne i fantastyczne. Na co dzień obcująca z literaturą i tekstem studentka, dla której zarówno wielki, jak i mały ekran, to nie tylko źródło rozrywki, ale przede wszystkim kopalnia wiedzy i inspiracji.