Od jakiegoś czasu interesuję się ruchem death positivity, którego główną zasadą jest to, by śmierć przestała być tabu. Bo skoro wszyscy kiedyś umrzemy, należy mówić o tym otwarcie, oswajać ludzi nie tylko ze społecznym aspektem żegnania bliskich, ale też z tą bardziej przyziemną, organiczną stroną śmierci. Zatem Netflix, z serialem dokumentalnym o właścicielach i pracownikach domu pogrzebowego, nie mógł trafić na lepszy moment.
Tipene Funerals to dom pogrzebowy w Auckland w Nowej Zelandii, prowadzony przez młode małżeństwo Kaiorę i Francisa Tipene. Zarówno państwo Tipene, ich pracownicy, jak i znaczna większość klientów, to Maorysi. Mamy więc okazję zobaczyć jak wygląda pożegnanie członka rodziny w tej — tak dalekiej nam — kulturze. Jeżeli kiedykolwiek widzieliście na youtube wideo, na którym Maorysi wykonują taniec haka, to tutaj znajdziecie o wiele więcej ich rytuałów. Do tego haka wykonywana jest w różnych okolicznościach — nie tylko jako taniec zagrzewający do walki, ale też jako hołd dla zmarłych. Jesteśmy świadkami chowania zarówno młodej ofiary wypadku, ukochanej babci, a nawet maoryskiej księżniczki, na której pogrzeb przychodzą tysiące ludzi. Przy takich okazjach prowadzący dom pogrzebowy wyjaśniają widzowi, na czym polega ich praca, a czasami zabierają ekipę filmową w miejsca, których nie odwiedza się przecież na co dzień, o ile nie pracuje się w tym biznesie. Jednocześnie serial z szacunkiem obchodzi się z tymi, którymi Tipene Funerals się zajmuje, nie szukając taniej sensacji w pokazywaniu co chwila twarzy zmarłych i zrozpaczonych rodzin.
A jak przedstawiani są pracownicy zakładu pogrzebowego? Gołym okiem widać, że dokument miał na celu pokazanie, że zmarłymi nie zajmują się ponurzy samotnicy albo poważni jegomoście o odstręczających charakterach. Ekipa z Tipene Funerals — wbrew powszechnej opinii o tym zawodzie — to wyjątkowo pogodna grupa ludzi, którzy wiedzą kiedy mogą żartować, a kiedy zachować odpowiednią powagę. Pracownicy domu pogrzebowego muszą mieć jednocześnie twardy charakter i wiele empatii by pomagać i doradzać pogrążonym w smutku rodzinom. Ich praca nie należy do łatwych. Na przestrzeni tych sześciu odcinków właściciele Tipene Funerals chowają członków własnej rodziny lub są jedynymi uczestnikami pogrzebu noworodka. Ale z równowagi prędzej wyprowadzi ich szef czepiający się o znikające ciasteczka dla klientów, niż wykonywane właśnie zlecenie.
Sam Francis ma chwytającą za serce tendencję do rozmawiania ze zmarłymi. Cichym głosem wyjaśnia im, co będą zaraz robić i komplementuje to, jak dobrze wyglądają po poprawieniu fryzury czy makijażu. Dla niektórych może brzmieć to dziwnie w pierwszej chwili, ale im częściej się go słucha w takich momentach, tym bardziej wydaje się to naturalne i właściwe. Francis jest w ogóle najbardziej barwnym bohaterem całej serii, a jego działania są tym, co (obok samych pogrzebów) napędza fabułę — od obsesji na punkcie dmuchaw do liści po przymierzanie każdej trumny, jaką jego firma ma w ofercie. On i jego żona, Kaiora, to zespół idealnie nadający się do takich produkcji. On, radosny i impulsywny, a przy tym lekko zakręcony, ona hamująca niektóre jego zapędy, z wypisanym na twarzy “a nie mówiłam?” gdy Francis zrobi coś pochopnie, a jednocześnie oddana i wspierająca. Co jeszcze urzekło mnie w tej parze to fakt, że oswajają ze swoją pracą — i jednocześnie ze śmiercią — własne, kilkuletnie dzieci. To jest właśnie to, o co między innymi chodzi w byciu death positive — by śmierć odbierana była naturalnie.
Więc jeżeli, tak samo jak ja, uważacie, że o śmierci w każdym jej aspekcie należy rozmawiać normalnie, jeżeli znacie i lubicie Caitlin Doughty i jej kanał na youtube (nawet jeżeli Tipene Funerals reprezentują bardziej klasyczne podejście do pogrzebów niż ona), możecie sięgnąć po Truminarzy już teraz. Oni pokażą Wam kolejną stronę tego, co nas wszystkich kiedyś spotka. I wbrew temu, co napisałam we wstępie, nie brakuje mi absolutnie tej bardziej fizycznej — fizjologicznej mogłabym nawet napisać — strony śmierci w tym serialu. Trumniarze niech będą kolejnym drobnym krokiem w stronę odkrywania tego tematu.
0 komentarzy