The Act– recenzja – Gra jako życie

j
}

Data: 15 maja 2019

Czy po pozytywnych pierwszych wrażeniach mogę dalej pozostać w zachwycie nad serialem i powiedzieć śmiało, że The Act utrzymał formę? Na HBO wylądowały już wszystkie odcinki, pora więc na pełną recenzję!

Tekturowe pudełko z dziurami

Serial skupia się przede wszystkim na relacji między cierpiącą na przeniesiony zespół Münchhausena Dee Dee a jej córką, Gypsy, która stała się ofiarą tego przeniesienia. Matka kolejno wyolbrzymia, powoduje i zmyśla choroby u dziecka. Czerpie również materialne korzyści z udawanych i wywoływanych niepełnosprawności. Prezentuje się jako troskliwa samotna matka, obarczona trudami codzienności przy opiece nad schorowaną dzieciną. Poza tym z niezadowoleniem podchodzi do oznak dojrzewania i dorastania córki, nad którą nie zamierza z tego powodu tracić kontroli. Z odcinka na odcinek złota klatka – czy też złoty wózek inwalidzki – w jakiej siłą usadza Gypsy, staje się poszarzałym tekturowym pudłem z otworami umożliwiającymi tylko oddychanie.

The Act - Dee Dee (Patricia Arquette) i Gypsy Rose (Joey King) Blanchard
Źródło: HBO

Z kolei Gypsy jest rozbita między pragnieniem normalnego życia towarzyskiego a chęcią spełniania oczekiwań matki, od której pomocy sądzi, że jest zależna. Nie zna innego świata – nie umie do końca rozróżnić tego, co realne od tego, co wyobrażone. Od małego bowiem wierzy rodzicielce, tak jak i wierzą jej wszyscy inni – nawet lekarze. Gdy ma grać na polecenie matki, z mieszaniną strachu i szacunku gra – a gdy matka uściskiem dłoni nakaże jej milczeć, milczy pomna ostatnich kar za nieposłuszeństwo. Gypsy odczuwa wiele sprzecznych emocji, lecz nie wie, za którymi będzie najsłuszniej podążać. Odkrywa powoli kłamstwa, w jakie została przyozdobiona jej rzeczywistość, a w jakie została wplątana, jeszcze nim nauczyła się chodzić – choć przecież i tę nowo nabytą umiejętność matka jej odebrała.

ZOBACZ TEŻ  Belfer - dobre a polskie

I wtedy pojawia się on – cały na złowrogo

Relacja między głównymi bohaterkami The Act to toksyczna mieszanka przywiązania, zależności, strachu, szacunku i troski. Z jednej strony widzimy kochającą matkę i córkę zobrazowane niczym w różowej laurce pełnej brokatu i zapachu muffinek. Z drugiej dostrzegamy oprawcę i ofiarę, czujemy siłę napięcia, wynikającego z nierównego rozłożenia sił między nimi. Jednak to się zmienia, gdy na arenę wkracza trzecia postać – i role się odwracają. Nick Godejohn zmienia życie Gypsy krok po kroku – stając się wpierw powiernikiem jej tajemnic, następnie kochankiem, a później wspólnikiem (czy też narzędziem) w zbrodni. Jednak przez jego chorobę, okazuje się również łatwy do zmanipulowania – a to właśnie manipulacji Gypsy uczyła się od matki, choć pewnie sama nie byłaby w stanie określić w ten sposób jej czy swojego postępowania. Niemniej trudno traktować Nicka jako czarny charakter – twórcy postarali się, by pokazać widzom wielowymiarowość każdej z postaci.

The Act - Nick Godejohn (Calum Worthy_(
Źródło: HBO

Fakty, lukier i kontrasty

The Act opowiada historię prawdziwą, lecz jak twórcy informują pod koniec każdego odcinka: „choć serial oparty jest na faktach, to niektóre sceny i postaci zostały zmodyfikowane”. Dzięki temu na produkcję bardziej świadomie można spojrzeć nie tylko przez pryzmat opowiedzianej historii, ale także patrząc na nią jak na dzieło filmowe. Trzeba bowiem zaznaczyć, że wizualnie serial stoi na bardzo wysokim poziomie. Ponadto tak jak przy Opowieści podręcznej, tak i tutaj Hulu dba o symboliczną kolorystykę – cukierkowy róż dominuje na ekranie, stając się zarazem odwołaniem do niewinności i zbrodni. Polukrowane, utrzymane w pastelowej tonacji, symetryczne kadry chwilę później zderzają się ze spowijającym je półmrokiem, w akompaniamencie pojedynczych, mrocznych brzmień. Kompozycyjnie serial bazuje na kontrastach, ale nie to wydaje się to jego najmocniejszą stroną.

ZOBACZ TEŻ  "Who is America?" – recenzja 1. sezonu, czyli Sacha Baron Cohen obraża wszystkich

Dwójca czy trójca

Gra aktorska jest najjaśniejszym punktem The Act. Joey King (Gypsy) i Patricia Arquette (Dee Dee) to duet, który mnie zachwycił. Nie schodziły z tonu, sprawiając, że od ciarek swędziała mnie skóra. Cała się spinałam pod spojrzeniem Patricii, a moje uszy cierpiały, gdy Joey używała dziecięcego głosiku i słodkiego śmiechu. Calum Worthy (Nick Godejohn) nie odstawał od tej dwójki, uzupełniając historię o kolejną skomplikowaną postać, której uśmiechu należało się bać. Ani na chwilę nie przestałam im wierzyć – każde wahanie, zbliżenie czy konflikt pełne było emocji. Gdy po obejrzeniu serialu sięgnęłam po dokument Kochana mamusia nie żyje, upewniłam się w ogromie pracy, którą aktorzy włożyli w odwzorowanie prawdziwych postaci. Dziękuję.

The Act to serial niełatwy i wielowymiarowy. Trudno go wciągnąć na raz, dlatego zalecam jego dawkowanie. Nie dlatego, że może zmęczyć – każdy odcinek skutecznie buduje historię i zwalnia tam, gdzie pojawia się potrzeba na oddech. Produkcja realizacyjnie stoi na wysokim poziomie, ale porusza temat trudny – i to właśnie potrafi wyczerpać. Prezentuje obraz troskliwej matki w krzywym, demonicznym zwierciadle. Jednak w jego środku tkwi córka, która za wszelką cenę chce się z jego ram wyrwać. Może to zrobić tylko zbijając od środka taflę szkła. Matkobójstwo czy znęcanie nad dzieckiem – co zatem porusza silniej?

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Adrianna Michno

Serialoholiczka, filmoholiczka i fanka obydwu Nolanów. Daje szansę każdej produkcji, jednak biada tym, które ją zawiodą – a chwała tym, które strącą kapcie ze stóp.