Dla jednych ten brytyjski komik jest geniuszem, który swoimi kreacjami redefiniuje współczesne pojmowanie komedii. Inni zarzucają mu żerowanie na stereotypach i przekraczanie granic dobrego smaku. Serial Who is America? emitowany przez stację SHOWTIME udowadnia, że obie strony mogą mieć rację.
Upraszczając, w USA konkurują ze sobą zasadniczo dwie frakcje – republikanie (konserwatyści) oraz demokraci (liberałowie). Na przestrzeni lat władza przechodziła z jednych rąk do drugich, co skutkowało zaognianiem się antagonizmów i pogłębianiem stereotypów, a to z kolei jest wodą na młyn komentatorów sceny politycznej i wszelkiej maści satyryków. Temperatura tychże konfliktów sprawia, że motywy polityczne często przewijają się w produkcjach telewizyjnych. Popularność serialu House of Cards doskonale to zjawisko obrazuje. Jednak satyra autorstwa Sachy Barona Cohena ma nieco inną formułę niż wcześniej wspomniany hit od Netflixa.
Spis treści
Przebieranki jak zwykle w cenie
Istotnym punktem większości produkcji wychodzących spod ręki Brytyjczyka jest odgrywanie pewnych charakterystycznych postaci w przerysowany i prześmiewczy sposób. Chociaż oberwało się już bardzo wielu środowiskom, Cohen wciąż znajduje sposoby by zaleźć za skórę komuś jeszcze. Kwestią czasu było, by sięgnął po te najbardziej aktualne tematy i rozpracował je we właściwy sobie sposób.
Tak oto w najnowszej produkcji poznajemy aż sześć absurdalnych wcieleń. Każde z nich jest prowadzącym jakiegoś mini-show i w zależności od formuły programu, rozmawia ze swoimi gośćmi, prowadzi szkolenie lub w inny sposób odgrywa wymyśloną rolę. Charakteryzatorzy serii Who is America? stanęli na wysokości zadania – komika ledwo daje się rozpoznać. Podstawowym pytaniem, jakie powracało do mnie podczas oglądania, było „czy oni faktycznie dają się na to nabrać?!”. Obawiam się, że odpowiedź okazuje się twierdząca.
Dwie pieczenie na jednym ogniu
Każdy odcinek skonstruowano z krótszych fragmentów programów, które Sacha Baron Cohen prowadził pod przykrywką. Satyryk wykorzystał ten sposób narracji, by jeszcze bardziej dopiec wybranemu środowisku i wytknąć jednocześnie więcej wad, prowokując swoich rozmówców do śmielszych wyznań lub gwałtownych reakcji obronnych.
Wcielając się w postać Billy’ego Wayne’a Ruddicka Jr. – samozwańczego dziennikarza śledczego o skrajnie prawicowych poglądach, komik spotykał się z przedstawicielami różnych opcji politycznych, próbując zdemaskować „oszustwa” komitetu wyborczego Baracka Obamy albo nakłonić zwolenników Donalda Trumpa do wyjawiania sekretów obecnego prezydenta USA. Co ciekawe, demokraci dość szybko tracili cierpliwość, natomiast sympatycy partii republikańskiej, nawet jeśli okazywali zażenowanie, starali się dzielnie wytrwać do końca wywiadu.
Branża artystyczna też otrzymała swoje pięć minut. Rick Sherman jest odzwierciedleniem poglądów brytyjskiego komika na temat współczesnej sztuki. Były więzień o wyglądzie typowego kryminalisty odwiedza między innymi galerie i modne kluby, gdzie opowiada o swojej twórczości inspirowanej pobytem w zakładzie karnym. Nie chcąc zdradzać zbyt wiele, a jednocześnie pragnąc uświadomić Wam poziom absurdu, napiszę, że prym w tej odsłonie serialu wiodą fekalia oraz odgłosy wydawane podczas wykonywania czynności seksualnych. Czysta awangarda, czyż nie?
Realne problemy współczesnego świata w bardzo krzywym zwierciadle
Gdzie kończy się satyra, a zaczyna oburzająca ignorancja? Uosobieniem tego pytania okazuje się, według mnie, postać Errana Morada, izraelskiego wojskowego, który zajmuje się działalnością antyterrorystyczną. Swoim gościom prezentuje między innymi nowoczesną technologię do wykrywania dewiantów (oczywiście w tym wypadku jego gościem jest człowiek wielokrotnie oskarżany o dopuszczanie się nadużyć seksualnych wobec małoletnich). W show propaguje też używanie broni przez dzieci w wieku od trzech lat. Aż dziw, że komikowi udało się dotrzeć do tak wysoko postawionych urzędników i nakłonić ich do wypowiadania niezwykle skrajnych opinii na wizji.
Jak wiadomo, Stany Zjednoczone borykają z problemem nadużywania broni przez obywateli. Ruch zwolenników ograniczenia dostępu do wszelkich środków bojowych jest w USA bardzo silny, jednak obecny prezydent stoi do niego w opozycji. Cohen w tej kreacji raczej pokazuje ułomność poglądu sporej części republikanów, którym marzy się nieograniczony akces do broni palnej dla każdego obywatela. Należałoby się, jednakże, zastanowić, czy tak poważne zagadnienie wypada obśmiewać aż do tego stopnia.
Odpowiedź poproszę!
Who is America? Czy serial faktycznie jest w stanie odpowiedzieć na tak postawione pytanie? Czy Sacha Baron Cohen tym razem przekroczył granicę? Czy mamy do czynienia z czarnym humorem obserwacyjnym czy raczej z bluźnierczą i obrazoburczą próbą zszokowania widzów? I wreszcie: czy ktokolwiek wyciągnie wnioski z tego, co obejrzał?
Mam wrażenie, że w obliczu tych wszystkich pytań, to zawarte w tytule nieco traci na wartości. Nie jestem pewna, czy ta produkcja miała w swoim założeniu demaskowanie absurdów. Jak dla mnie więcej ich wytworzyła. Większość odcinków oglądałam z nieustającym poczuciem zażenowania. Możliwe, że moje odczucia wynikają po części z tego, że treści zawarte w programie okazały się bardzo mocno zabarwione politycznie, hermetyczne, a w konsekwencji nieczytelne dla kogoś, kto nie jest Amerykaninem.
0 komentarzy