Serial The Crown cieszy się ogromną popularnością wśród widzów na całym świecie. Dopracowany w najmniejszych szczegółach, stara się odtworzyć wnętrza, stroje i gesty brytyjskiej monarchii. Nic dziwnego, że wyprodukowanie jednego sezonu serialu to koszt ok. 140 mln dolarów. Stąd okazuje się, że The Crown to najdroższy serial wyprodukowany przez platformę Netflix. Poniżej więc recenzja 4 sezonu The Crown.
Spis treści
Królowa ludzkich serc
Na tę historię czekała większość widzów. Młodziutka Diana Spencer wchodzi do rodziny królewskiej i do bardzo skomplikowanego małżeństwa. Zakochana w księciu, niezwykle wrażliwa i nie do końca świadoma tego co ją czeka… W jej postać wcieliła się debiutantka wielkiego ekranu Emma Corrin, która, według mnie, świetnie oddała pierwowzór. Ruchy, spojrzenia, uśmiech, w porównaniu z oryginalnymi nagraniami Lady D. wypadają naprawdę genialnie. Aktorce udało się ukazać wrażliwość Diany, jej zagubienie, potrzebę aprobaty, zaburzenia bulimiczne i miłość jaką darzyła Karola, pomimo tego, że jej małżeństwo dalekie było od ideału.
Serial przedstawia historię miłości, którą żył cały świat, choć tak naprawdę miłości było tam niewiele. Dla Karola, Camilla Parker-Bowles, jego osobiste szczęście, to jedyne na czym tak naprawdę zależało przyszłemu następcy tronu. „W tym małżeństwie zawsze były 3 osoby” takie słowa padły po latach z ust księżnej Diany podczas rozmowy z dziennikarzem BBC i doskonale widać to w serialu. Niestety, nikt z dorosłych, dojrzałych ludzi w odpowiednim momencie nie powstrzymał tej dwójki przed popełnianiem największego błędu w ich życiu. Wręcz przeciwnie, w momencie w którym poznajemy Dianę Spencer wyraźnie widać, że Książę Filip jest pod jej wrażeniem i to on szczególnie nalega na jej ślub z Karolem. Mam wrażenie, że pragnął odnaleźć w niej sojusznika, kogoś należącego do rodziny królewskiej, kto jednocześnie jest spoza niej. Wyraźnie widać to w jednej z ostatnich scen, kiedy książę Filip przychodzi porozmawiać z księżną Dianą i dopiero w tym momencie zdaje sobie sprawę, że choć są do siebie podobni to jednak bardzo różni.
Relacje Diany z całą rodziną i ich zdanie o niej są w serialu naprawdę dobrze ukazane. Jedynym minusem w przedstawieniu historii Diany i Karola jest brak ukazania wyraźniej różnicy wieku pomiędzy małżonkami. Josh O’Connor wcielając się w postać Księcia Walii, oddał jego postawę i zachowania. Uważam, że zagrał Karola bardzo dobrze. Jednak w dniu ślubu Diana miała zaledwie 20 lat, natomiast Karol miał 33 lata. Gdybyśmy widzieli na ekranie tę różnicę wieku, łatwiej byłoby nam pamiętać dlaczego Diana, szczególnie w oczach Karola, była tak niedojrzała.
Żelazna Dama
Czwarty sezon rozpoczyna się objęciem rządów w Wielkiej Brytanii przez Margaret Thatcher w 1979 roku, a kończy się wraz z ich zakończeniem w roku 1990. Współpraca rządu i Królowej Elżbiety II to nieodzowny element życia monarchii, w związku z tym także serialu. Margaret Thatcher nazywana Żelazną Damą, to, jak doskonale wiemy, niezwykle silna i stanowcza kobieta. Jej spotkania z Królową były oceniane przez opinię publiczną jako pewnego rodzaju starcia. Ich rozmowy były pełne napięcia i chłodu, szczególnie w kwestii sankcji na reżim apartheidu w Republice Południowej Afryki.
Co oczywiste, wyraźnie różniło je także pochodzenie, Thatcher w rozmowach z Królową podkreślała i traktowała jako atut wartości jakie przekazał jej ojciec. Przez lata Królowa współpracowała z wieloma premierami, a jej główną zasadą była apolityczność. Jednak przy “Żelaznej Damie” ugięła się i złamała swoją podstawową zasadę i wyraziła opinię na jej temat. Twórcy delikatnie sugerują, iż Elżbieta obawiała się rosnącej władzy swojej premierki. W rolę Margaret Thatcher wcieliła się Gillian Anderson, aktorka naprawdę starała się wejść w jej skórę i choć spotkałam się z wieloma niepochlebnymi opiniami, Anderson z pewnością zdobędzie kilka znaczących nagród za swoją kreację. Odczuwam w jej grze aktorskiej odrobinę przerysowania, jej wygląd, ruchy, mimika naprawdę odzwierciedlały Thatcher, jednak jej głos brzmiał jakby następne wypowiedziane słowo miało być jej ostatnim. Z informacji wynika, że sama Margaret Thatcher po objęciu urzędu premiera Wielkiej Brytanii, miała pracować nad obniżeniem swojego głosu. Jednak w serialu, dziwnie obniżony głos aktorki wcale nie brzmi jak głos Thatcher.
Siła jest kobietą
W trzecim sezonie serial ukazuje nam brak wrażliwości, jaka opanowała Elżbietę. Natomiast czwarty sezon to pewnego rodzaju kontrast, kładzie on dużo większy nacisk na sprawy rodzinne, tym samym ukazując emocje i refleksje, jakie skrywa w sobie Królowa. Nieszczęśliwe małżeństwo jej syna oraz szczere stwierdzenie Pani premier, iż to jej syn jest jej ulubionym dzieckiem, skłania Elżbietę do lepszego poznania własnych dzieci. Wnioski, jakie wyciąga z przeprowadzonych rozmów, niesamowicie ją szokują. Jej dzieci to niezwykle uprzywilejowani, nieszczęśliwi ludzie. Jednak to scena, w której stanowczo wyraziła swoje zdanie na temat małżeństwa Karola i, kolokwialnie mówiąc, kazała mu się ogarnąć, wzbudziła we mnie największy podziw. Do tej pory Olivia Colman odgrywała Elżbietę jako kobietę zdystansowaną nawet do samej siebie, w tej scenie przedstawiła Królową jako prawdziwą władczynię.
Męski rodzynek
Czwarty sezon serialu skupia się głównie na kobietach i to ich historie opowiada, jedynym mężczyzną którego poczynania śledzimy, jest książę Karol, reszta jest zdecydowanie w tle. Księżna Walii traktowana jest jako postać tragiczna, słusznie, jednak należy także pamiętać o księżniczce Małgorzacie. Od zawsze druga, nieszczęśliwa w miłości, jej jedynym celem w życiu w pewnym momencie stała się praca, którą także jej odebrali… Księżniczka Małgorzata wypowiada w serialu słowa “Jeśli nie pasujesz do idealnej formy… na melodię błagalnej suplikacji, to cię przeżują, ukryją i uznają za martwą!” odnosi się to do odnalezionych po latach kuzynek, cierpiących na zaburzenia rozwojowe. Jednak doskonale obrazuje także osobiste uczucia Małgorzaty. Jak sama stwierdziła, bycie nieszczęśliwą miała wręcz w genach, jednak nadal dumnie pełniła wyznaczone jej obowiązki.
Recenzja 4 sezonu The Crown – Czy warto obejrzeć 4 sezon?
Tak jak poprzednie części, czwarty sezon serialu zachowany jest na najwyższym poziomie. W porównaniu do trzeciej części, w której występowała już zmieniona obsada uważam, że jest on dużo bardziej dynamiczny. W związku z tym, że serial bardzo wiernie opowiada o życiu rodziny królewskiej, a ponad połowa jego bohaterów nadal żyje, łatwo jest zapomnieć, że nadal jest to serial. Nie wszystkie przedstawione w nim sytuacje miały miejsce naprawdę, a często wywierają one duży wpływ na nasze postrzeganie prawdziwych ludzi. W rzeczywistości lord Mountbatten nie napisał listu do Karola, a Małgorzata ani jej przyjaciel nigdy nie odwiedzili kuzynek kobiety. Takich nieścisłości jest na pewno zdecydowanie więcej, dlatego pamiętajmy, że bohaterów możemy oceniać tylko jako postaci fikcyjne.
Niemniej jednak warto jest obejrzeć serial The Crown, a w szczególności czwarty sezon. Twórcy budują swoje postaci na wielu płaszczyznach, analizują ich zachowania pod kątem psychologicznym, nie boją się także poruszać poważnych, związanych z chorobą tematów. Należy także docenić precyzję z jaką kostiumografii postarali się odtworzyć stroje Diany oraz niezwykle dopracowane scenografię i kadry. Klimat serialu jest iście królewski. Pomimo dwóch mankamentów, o których wspomniałam już wcześniej, czyli brak zachowanej wyraźniej różnicy wieku i dziwny głos Margaret Thatcher, uważam ten sezon jak i cały serial za naprawdę świetny. Jeżeli nie oglądaliście poprzednich sezonów, a zaciekawiła was tylko osoba Księżnej Walii lub Margaret Thatcher, zdecydowanie zachęcam do obejrzenia serialu od samego początku, tylko w ten sposób będziecie w stanie zrozumieć złożoność relacji panujących w tej rodzinie. A jest to rodzina niezwykła.
Zajrzyj ten do wpisu z recenzją 2 sezonu: https://serialowy.pl/recenzje-seriali/the-crown-czyli-zycie-brytyjskiej-rodziny-krolewskiej-szklanym-ekranie-recenzja-2-sezonu-699/.
0 komentarzy