Rok temu Odpowiednik zaskoczył mnie i urzekł oryginalnym pomysłem na przedstawienie akcji. Świat niby podobny do naszego, lecz zanurzony w delikatnym sci-fi, stworzył pretekst do opowiedzenia intrygi przywodzącej na myśl thrillery osadzone w czasach zimnej wojny. Siadając do nowych odcinków, zastanawiałem się, czy twórcy wciąż posiadają wystarczająco dużo zakrytych kart, by ponownie zdobyć uwagę.
Spis treści
Cała naprzód i jedziemy?
Drugi sezon serialu zaczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym skończył się pierwszy – niejako wprowadzając powoli widza w szpiegowską intrygę i co najważniejsze, zasady, na jakich funkcjonuje dualistyczny świat przedstawiony. Wydawać by się mogło, że nowa seria nabierze rozpędu, rozwijając rozpoczęte wątki i wciągając jeszcze bardziej. Początkowe odcinki faktycznie zdają się to zwiastować. Po ataku terrorystycznym konflikt między światami błyskawicznie się zaostrza, a przejście zostaje zamknięte. Efektem jest uwięzienie obu wcieleń Howarda Silka po niewłaściwych stronach barykady.
J. K. Simmons ponownie z wyczuciem portretuje dwójkę bohaterów pozornie identycznych, lecz obdarzonych zupełnie sprzecznymi charakterami. Wielką przyjemność sprawia śledzenie, jak dwaj panowie muszą odnaleźć się w cudzych życia. Zwłaszcza że już finał pierwszego sezonu zdradził wybudzenie Emily ze śpiączki. Dostajemy więc bardzo ciekawy motyw, kiedy to Howard z „drugiej strony” musi zaopiekować się nieświadomą sytuacji żoną, a jak dobrze wiemy, w jego rzeczywistości, ich relacja już dawno się rozpadła. Olivia Williams ma tu duży potencjał do zagrania, bo wraz z odzyskiwaniem pamięci, na światło dzienne wychodzą sekrety poprzedzające akcję serialu.
Zresztą sporo jest w tym sezonie fragmentów poświęconych retrospekcjom, czy w inny sposób odwołujących się do przeszłości. Pozwala to nieco wyraźniej zarysować ten jakże ciekawy świat. Jeden z odcinków jest w dużej części właśnie opowieścią o genezie przejścia między światami, w udany sposób rzucając na pewne kwestie nowe światło. Dzięki tym zabiegom nieco mocniej niż dotychczas wybrzmiewają także elementy sci-fi. Nadal są one jednak bardzo subtelne. To wciąż przede wszystkim thriller szpiegowski, kładący duży nacisk na psychologię między bohaterami.
Witajcie w rodzinie
Skoro już wywołałem temat relacji, to nie sposób nie wspomnieć o małżeństwie Quayle, bo między tą parą dzieje się tam po prostu czysta chemia. Ukryta tożsamość Clare zostaje w drugiej serii wyeksponowana, stając się jednym z motorów napędowych dla intrygi w drugim sezonie. Jest to bardzo dobra decyzja, gdyż moim zdaniem od wielkiego zwrotu akcji w pierwszej serii, był to jeden z najciekawszych wątków w serialu. Pogłębiane są więc pytania o lojalność i prawdziwość miłość. Co zwycięży: zaszczepiona ideologia czy stworzona w jej ramach rodzina? Sam Peter zostaje postawiony w iście tragicznej sytuacji, wydającej się nie mieć jakiejkolwiek szansy na pozytywne zakończenie. Ukrywając oszukującą go od lat żonę, doprowadzi do eskalacji coraz mniej zimnej wojny. Wydając ją jednak przełożonym, również on może zostać winnym. Dobrze zresztą wiemy, że nikt nie pozwoli żyć spokojnie dziecku niejako zawieszonym pomiędzy dwoma równoległymi światami. Niby nie jest to nic specjalnie odkrywczego i oryginalnego, lecz wypada wystarczająco dobrze i autentycznie, by cały czas trzymać w napięciu i przyciągać do oglądania.
A miało być tak pięknie…
Z powyższych akapitów jasno wynika, że Odpowiednik miał wszystko, co potrzeba, żeby rozwinąć się względem pierwszego sezonu i z bardzo dobrego serialu „awansować” na świetny. Faktycznie mogłoby się tak stać, gdyby nie koszmar każdej produkcji telewizyjnej – kasacja. Stacja Starz zamówiła jedynie dwie serie i postanowiła ich nie przedłużać. W efekcie finał musiał mniej więcej zamknąć wszystkie poruszone wątki, by te łącznie dwadzieścia odcinków, stanowiło kompletną historię. I faktycznie tak się dzieje, poza cliffhangerem dla potencjalnej trzeciej serii (choć sprawdza się i jako otwarte zakończenie). Problem jednak tkwi w tym, że by dolecieć do zakończenia, fabuła nagle przyspiesza i się w tym sprincie potyka, po czym zupełnie rozlatuje. Charakterystyczne tempo i subtelność znikają, a wydarzenia zostają podawane pospiesznie, a co gorsze powierzchownie. Dobre kilka wątków zostaje na siłę zamknięte, podczas gdy aż prosiły się o dłuższe poruszenie. Także część zwrotów akcji wydaje się nie mieć większego sensu. Dochodzi do pewnego kuriozum, gdy drugo, a nawet trzecioplanowa postać Iana Shawa, na którą przez większość czasu w ogóle nie zwraca się uwagi, niespodziewanie zaczyna grać w opowieści pierwsze skrzypce i mieć największy wpływ na zakończenie. Także powód, z jakiego tak się dzieje, pozostawia wiele do życzenia.
Zmarnowano również potencjał postaci takich jak Baldwin czy Naya Temple. Zabójczyni w pierwszym sezonie była jedną z najważniejszych bohaterek, a w drugim przez większość czasu pozostaje poza ekranem, pojawiając się jedynie, kiedy akurat jest to konieczne do popchnięcia dalej historii. To samo tyczy się Temple – nowej kierowniczki w biurze Strategii. Widzimy ją jedynie jako osobę zarządzającą operacjami, kiedy trzeba. Osobowość czy życie personalne zupełnie nie mają szansy wybrzmieć.
Może i nie złoto, ale i tak się świeci
Na szczęście oprawa audiowizualna wciąż pozostaje mocną stroną Odpowiednika. Wrażenie robi stylizacja świata. Niby oglądamy rzeczywistość bliską współczesnej, ale cały czas obecne są naleciałości z okresu zimnowojennego, wpisując się świetnie w tematykę produkcji. Często będziemy oglądać przestrzenie nieprzyjazne w swej surowości, ciemne i jednolite. Klimat dodatkowo buduje pokazywanie starych, berlińskich blokowisk. Stylowi wtóruje praca kamery wprawdzie przyspieszająca, kiedy trzeba, jednak przez większość czasu malująca kadry subtelnie i niespiesznie, często rozświetlając je białymi promieniami. W połączeniu ze wspomnianą ciemną scenografią potrafi to stworzyć ciekawie wyglądający kontrast. Całości dopełnia klimatyczna i ścieżka dźwiękowa Jeffa Russo. Jest to idealny przykład soundtracku przez większość czasu delikatnego, ale kiedy trzeba, nadającego odpowiedni ton. Coś, co łatwo przegapić, ale bez czego wiele scen by nie osiągnęło pożądanego efektu.
Ostatecznie, drugi sezon Odpowiednika okazał się dla mnie pewnym rozczarowaniem. Tę historię nie tylko dało się poprowadzić sprawniej, ale jak najbardziej ona na to zasługiwała. W pospiesznie poprowadzonych wątkach widać materiał na dobre ileś dodatkowych odcinków. Niemniej, mimo tego wciąż jest to serial dobry, który warto dalej oglądać. I tak znalazło się miejsce na wiele naprawdę intrygujących i satysfakcjonujących odcinków. Zresztą mając za sobą pierwszy bardzo udany sezon, głupio by było odrzucić kolejny, który przecież jakoś kontynuuje i zamyka tę historię. Owszem, nie utrzymano tu poziomu poprzedniczka, lecz i tak daleko jest do kompletnego zawodu i zniszczenia serii. Tymczasem z nadzieją będę wyczekiwać na kontynuację, nawet pod innym szyldem. W końcu zakończenie stwarza punkt na poprowadzenie obiecującej opowieści. Netflix, przygarniecie kolejny serial bez domu?
0 komentarzy