Od wczoraj (14 maja) kiedy to wyemitowano na antenie Canal + ostatni odcinek „Klangoru” możemy oglądać cały serial. Poznamy wreszcie odpowiedź na pytanie które nurtowało widzów od samego początku, czyli „Co się stało z Gabi Wejman?”. Od kilku tygodni podążaliśmy za jej ojcem, a nasze podejrzenia zmieniały się z każdym epizodem. Teraz wreszcie poznamy zakończenie tej historii. Zapraszam do recenzji pierwszego (ale czy ostatniego?) sezonu „Klangora”.
Spis treści
Dramat rodzinny, czy mroczny kryminał
Mimo tego, że wydawać by się mogło, że serial ten to przede wszystkim kryminał z racji występowania poszczególnych elementów wskazujących na ten gatunek, to wiele mamy tu z dramatu rodzinnego przedstawiającego dwie rodziny.
Ich zadaniem jest przede wszystkim próba zmierzenia się z sytuacją, do której doszło i odnalezienie się w niecodziennych warunkach. Jeśli próba ta okaże się udana, czeka na nich tytułowy „klangor”. Słowo to oznacza „krzyk żurawi zwiastujący nadejście wiosny”, niejako jest to symbol nadziei.
Nie dziwi, więc to, że co uważniejszy widz w trakcie seansu, równocześnie z poszukiwaniem zaginionej córki Wejmana, i próbą odpowiedzi na inne zagadkowe zbrodnie, doszukiwał się będzie sensu tych działań. Jak doprowadzą one do czegoś nowego? Co będzie tą nadzieją?
Więzienie, dopalacze, morderstwo
Fabuła tego serialu jest wielowątkowa, i porusza kilka spraw, których rozwiązania oczekujemy już od pierwszego odcinka. Charakterystyczną rzeczą jest już to, że akcja dzieję się w środowisku strażników więziennych, ich rodzin, innych osób pracujących w tym miejscu, a także więźniów.
To właśnie od jednego z nich – Emila Knapika (Konrad Eleryk) – rozpoczyna się część wydarzeń. Mianowicie jest on świadkiem handlu dopalaczami, który ten jeden raz kończy się niefortunnie, jednocześnie umożliwiając późniejszą ucieczkę skazanego.
W tym samym czasie psycholog więzienny Rafał Wejman (Arkadiusz Jakubik) odwiedza pracującą w Niemczech żonę (Maja Ostaszewska). Zostawia przy tym same w domu dwie nastoletnie córki (Kasia Gałązka i Matylda Giegżno). Nie wie jeszcze wtedy, że jedną z nich widzi po raz ostatni na dłuższy czas.
Akcja kolejnych odcinków koncentruję się, więc na próbie połączenia kilku wydawać by się niepowiązanych ze sobą spraw i określeniu tego, co tak naprawdę się stało, kto jest temu winny. Próbę odpowiedzi na to pytanie podejmuję była dziewczyna Wejmana, a obecnie policjantka (Magdalena Czerwińska). Nie kończy to jednak prywatnych działań rodziny.
Świnoujście czy Sztokholm?
Niezwykłego nastroju historii nadaje umiejscowienie akcji w województwie zachodniopomorskim, a dokładnie okolicach Świnoujścia. Miejsce to nadaje serialowi sznyt skandynawski i sprawia, że trudne staje się nie porównywanie go do najbardziej znanych propozycji czy to ze Szwecji czy Norwegii.
Obraz ten utrzymany jest w ponurych, ale nastrojowych barwach, na tle, których w znakomity sposób wyróżnia się charakterystyczna, żółta kurtka głównego bohatera. Dzięki niej otrzymujemy informację, za kim w tej historii mamy podążać jednocześnie przychodzą nam na myśl inne postaci jak np. Jonas z Netflixowego „Dark”.
Kolejnym punktem wspólnym łączącym ten serial z kolebką kryminału jest to, że akcja toczy się w zamkniętej społeczności, w której wydawać by się mogło każdy ma coś do ukrycia. U Skandynawów jest to zwykle jakaś mała najczęściej nadmorska miejscowość, tutaj jak już wspominałem jest to społeczność osób związanych z lokalnym więzieniem.
Fabuła pełna zaskoczeń
Za nim przyjdzie poznać nam zakończenie historii, przejdziemy przez wiele wątków, z których część będzie bardzo zaskakująca i co jakiś czas burzyć będą one nam zbudowany do tej pory obraz. Warto będzie, więc w tym przypadku skupiać się na każdym przedstawionym tropie, bo nie wiadomo czy w końcowym rozrachunku nie okaże się on kluczowy w kwestii rozwiązania zagadki.
Z pewnością stwierdzić należy, że gdy wreszcie ukazane zostanie nam to, do czego tak naprawdę doszło nie będziemy się czuć raczej nie miło zaskoczeni, ale usatysfakcjonowani. Mogę nawet powiedzieć, że w wielu widach poszczególne sceny wzbudzą duże emocję i nie uniknie się przy nich nawet łez.
Warto, czy nie warto?
Nad odpowiedzią na to pytanie nie ma się, co zastanawiać, „Klangor” jest jednym z najlepszych seriali kryminalnych ostatnich lat i nie zamyka się przy tym tylko na rozwiązania odpowiadające temu gatunkowi. Proponuję widzom o wiele więcej.
Czymś, o czym nie wspominałem, a co również warto docenić są aktorzy tu występujący. Jeśli o Jakubika, Ostaszewską czy Popławską nie powinno się obawiać o to jak zagrają, to niektórzy bardzo zaskoczyli. Znany do tej pory z komedii – Wojciech Mecwaldowski – pokazał, że odnajdzie się w też w poważniejszych produkcjach, a prawdziwym odkryciem jest Konrad Eleryk, który doskonale odnalazł się w roli nie do końca poczytalnego więźnia. Większych zastrzeżeń nie powinno się też mieć do nieco młodszych członków obsady, każdy z nich pokazał się w swojej roli bardzo dobrze.
Z czystym sumieniem polecam ten serial każdemu fanowi kryminałów i nie tylko. A, że wszystkie odcinki są już dostępne to chyba będzie, co robić w weekend. „Klangor” wciągnie tak, że będzie się go chciało obejrzeć jak najszybciej.
A wy co myślicie o tym serialu?
0 komentarzy