Zastanawialiście się kiedyś, co łączy preludium do Krwawych Godów z nieszczęśliwą miłością Duncana Targaryena i Jenny ze Starych Kamieni? A może wiecie, co ma wspólnego walcząca z niedźwiedziem Brienne z płaczącą ze wzruszenia Lyanną Stark na słynnym turnieju w Harrenhal? Otóż każdy z tych przykładów zawiera w sobie pewną pieśń. Pieśń, czyli historię – rodzaj poetyckiej opowieści śpiewanej, często o podniosłym charakterze, która w melodyjny sposób próbuje nam coś przekazać. Często jej zadaniem jest odtworzenie dawnych legend, snucie pięknych baśni i historii miłosnych, wychwalanie czynów sławnych bohaterów czy też opis ważnych wydarzeń z przeszłości. Przede wszystkim zaś upamiętnia i pozwala danej opowieści trwać – niezależnie od tego, czy opisuje wydarzenia fikcyjne czy nie; wiernie czy też nie, wyolbrzymia, ośmiesza, umniejsza bądź usymbolicznia – jest ważna, gdyż oddziałuje na świadomość zbiorową.
Pieśń jako gatunek literacki znany jest od czasów starożytnych. Nam jednak najbliższy jest kanon pieśni średniowiecznej, która była zrytmizowanym (podzielonym na strofy i refren) utworem lirycznym z elementami epickimi. Pieśni w Westeros mogą być lekcją historii, modlitwą, moralnym drogowskazem, a także pozostałością po dawnych ludach. Nierzadko też zawierają w sobie ideały, jakich na próżno szukać w świecie bohaterów Gry o tron. Komponowane i wykonywane przez bardów, minstreli i wszelkiej maści muzykantów, zabierają nas w świat, którego już nie ma.
Oprócz klasycznych dworskich pieśni i ballad, mamy też rubaszne karczemne przyśpiewki i wesołą muzykę biesiadną rozbrzmiewającą na westeroskich traktach. Zastanówmy się wspólnie nad tym, co nucą wieczorami zmęczeni wędrowcy na szlakach Siedmiu Królestw, jakie melodie przywołuje się na lordowskich dworach i o czym słuchają westeroskie dzieci, kładąc się do snu…
Tym samym, rozpoczynamy cykl pt. Co słychać w Westeros?, który będzie poświęcony pieśniom znanym z serialu Gra o tron. Skąd ten pomysł? Emocje po finale już opadły, świat wrócił do normalności, życie toczy się dalej… ale to nie znaczy, że czas oczekiwania na zapowiedziane prequele musi być wypełniony pustką.
Naprawdę wiele można jeszcze powiedzieć i wiele jeszcze czeka nas niespodzianek, jeżeli chodzi o świat stworzony przez George’a Martina, który nazywa swoją sagę nie inaczej jak Pieśnią Lodu i Ognia. Przypadek? Uważam, że absolutnie nie, ponieważ w momencie, gdy my będziemy omawiać dosłownie pieśni tzn. utwory śpiewane pojawiające się wewnątrz utworu, autor nawiązuje do pieśni jako do wielkiej narracji, opowieści (ang. story, tale) samej w sobie, którą on sam snuje, a która jest czymś większym i odnosi się do określonego splotu wydarzeń – na który składa się wiele różnych, pomniejszych historii. To dość klasyczna struktura. Pieśń zakłada melodię, melodia zaś zakłada harmonię, tajemny wzór, odwieczny, niedościgniony ideał – jest to oczywiście ujęcie lekko poetyckie, ale takie właśnie ma być – co słusznie zauważył maester Samwell w finałowym odcinku Gry o tron. Takie rozumienie słowa pieśń jest również jak najbardziej prawidłowe oraz wprost naprowadza nas na tradycje high-fantasy i starodawnego eposu, gdzie długie formy oraz rozległe uniwersa to chleb powszedni.
Spis treści
Deszczowa piosenka
Decyzja, od której pieśni zacząć, nie była trudna – jest bowiem taka jedna, która zyskała wielką popularność dzięki serialowi i stała się ikoną. Zanucić umie ją wielu, a niejeden, usłyszawszy ją na weselu kumpla, ucieknie w popłochu. Najlepiej brzmi grana w niskich tonach wiolonczeli i śpiewana męskim głosem. Zapewniam, że raz usłyszana, nie opuści waszej głowy na długo. Poznaliśmy ją już w wielu wersjach, dzięki uprzejmości Ramina Djawadiego – twórcy ścieżki dźwiękowej do serialu – i jego ekipy, różnych grup muzycznych, wokalistów, a nawet fanów, którzy tworzyli własne jej aranżacje.
Deszcze. Deszcze Castamere. Tak, zaczynamy od tragicznej historii rodu Reyne’ów, która jest tym samym symbolem siły rodu Lannisterów. Schemat będzie następujący, co ma dotyczyć wszystkich tekstów z tej serii. Jeśli nadarzy się taka możliwość, rozrysujemy sobie kontekst powstania danej pieśni, oczywiście przeanalizujemy jej tekst – o czym ona opowiada i co z tego wynika w stosunku do naszych bohaterów.
Postaram się rozgryźć metafory, niedopowiedzenia – w tym celu zahaczę lekko o wiedzę książkową i własne przemyślenia, co, mam nadzieję, zaciekawi widzów serialu, a czytelników zachęci do dyskusji. Naturalnie, nie zabraknie odniesień do produkcji HBO. Przypomnimy sobie, w jakich momentach występowały omawiane pieśni, z jakim odzewem się spotykały, a żeby nie było za drętwo, co jakiś czas uraczę Was wybranymi przez siebie, ulubionymi ich wykonaniami. Nie jestem pewna, czy akurat Deszcze Castamere wprowadzą nas w miły nastrój, ale na pewno będzie klimatycznie. Gotowi? Rozsiądźcie się wygodnie, mili goście. Drzwi już są zamknięte.
Deszcze Castamere (ang. Rains of Castamere)*
A kim to jesteś, rzekł dumny lord, że muszę ci się kłaniać? Jedynie kotem innej maści, takiego jestem zdania. W płaszczu czerwonym albo złotym lew zawsze ma pazury. Lecz moje równie ostre są i sięgną twojej skóry. Tak gadał ten lord Castamere tęgiego zgrywając zucha, Dziś w jego zamku płacze deszcz, którego nikt nie słucha. Dziś w jego zamku płacze deszcz A w nim żywego ducha. | And who are you, the proud lord said, That I must bow so low? Only a cat of a different coat, That’s all the truth I know. In a coat of gold or a coat of red, A lion still has claws, And mine are long and sharp, my lord, As long and sharp as yours. And so he spoke, and so he spoke, That lord of Castamere, But now the rains weep o’er his hall, With no one there to hear. Yes now the rains weep o’er his hall, And not a soul to hear. |
sł. George R.R. Martin, tł. Michał Jakuszewski
* słowo „Reyne” fonetycznie brzmi niemal identycznie jak „Rain”.
„Lew zawsze ma pazury…”
Pieśń odnosi się do obecnego pokolenia rodu Lannisterów ze Skały, a właściwie do jej najpotężniejszego reprezentanta, lorda Tywina. Mimo że Deszcze powstały stosunkowo niedawno, to na dobre stały się hymnem Casterly Rock. Opowiadają one o wydarzeniach, które miały miejsce ok. czterdziestu lat przed rozpoczęciem akcji Gry o tron. Wtedy to krainy zachodu trawiła rebelia, która rozegrała się za panowania Tytosa Lannistera – ówczesnego lorda Skały i Namiestnika Zachodu. Z tego, co wiemy, był dobrym i ufnym człowiekiem… lecz słabym władcą. Chciał on bowiem władać tak, aby dogodzić wszystkim, co nie przysparzało mu autorytetu. Wręcz przeciwnie. Tytos szybko zapominał o sporach i równie szybko wybaczał przewinienia swoich wasali. Ci natomiast wykorzystywali, jak mogli, jego dobroduszność – pożyczali spore kwoty pieniędzy bez późniejszej spłaty, a nawet potrafili publicznie drwić z Namiestnika. Inne zachodnie rody znalazły w jego słabości szansę na podniesienie swojej własnej pozycji i zwiększanie wpływów.
Porażkom lorda Tytosa przygląda się nie kto inny, jak jego najstarszy syn, Tywin, który wstydzi się za ojca i nie może znieść zniewag, na jakie przyzwala. W pewnym momencie postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i odbudować zszargany autorytet swego rodu. Wbrew woli swojego ojca, Tywin jako dziedzic Casterly Rock, wydaje odezwę do krnąbrnych lordów, w której stanowczo żąda spłaty długów. Jeden z prominentnych zachodnich włodarzy, Roger Reyne zwany Czerwonym Lwem, bagatelizuje sprawę i wyśmiewa senioralny edykt, zalecając innym rodom zrobić to samo. „Lannisterów już nie należy się bać”, mawiano. Wraz ze swoim krewnym, Walderanem Tarbeckiem z Tarbeck Hall, Reyne’owie stali się zarzewiem buntu, który dla obydwu rodów skończy się tragicznie.
Atmosfera pomiędzy wrogimi rodami coraz bardziej się zagęszcza. Tywin nalega, aby surowo potraktować buntowników, dochodzi też do pojmania jeńców po obu stronach konfliktu. Wśród więzionych znajduje się Stafford Lannister – kuzyn Tywina i brat Joanny Lannister, z którą Tywin był już wtedy zaręczony. Sytuacja staje się bardzo nieciekawa. Cały Zachód wstrzymuje oddech i czeka na dalszy przebieg wydarzeń pomiędzy zwaśnionymi rodzinami. Tymczasem Tytos postanawia swoim zwyczajem załagodzić konflikt i wybacza Tarbeckom, umarzając wszystkie ich długi, co jeszcze bardziej rozwściecza Tywina, który czeka na odpowiedni moment, aby ostatecznie rozprawić się z wrogami. Nadal domaga się ukarania lordów Tarbeck Hall i Castamere, a także żąda od nich odnowienia przysięgi wierności. W końcu, wbrew ojcu staje na czele parotysięcznej armii i z zaskoczenia atakuje pierwszy z tych zamków.
„Dziś w jego zamku płacze deszcz…”
Atak zostaje przeprowadzony tak szybko i brutalnie, że Tarbeckowie nie mają żadnych szans. Twierdza upada niemal natychmiast. Przy pomocy machin oblężniczych lannisterska armia dosłownie zrównuje zamek z ziemią. Tywin rozkazuje podpalić okoliczne grunty, a w międzyczasie dochodzi do rzezi mieszkańców twierdzy. Po Tarbeckach przychodzi kolej na krnąbrnych Reyne’ów. To, co wydarzyło się na ziemiach pod zamkiem Castamere, do dziś napawa strachem mieszkańców Południa. Tak naprawdę, nie znamy wiele szczegółów, mało się o tym mówi, narosło wiele legend na ten temat. Wiemy jedno: była to jedna wielka masakra, która doprowadziła do wyginięcia całego (sic!) rodu Reyne’ów. Niespodziewany, bestialski wręcz atak – nie tak rozwiązywało się konflikty pomiędzy lordami. Na pewno nie w taki sposób. Konwencja serialu mogła nas przyzwyczaić do zgoła czegoś innego, ale odejdźmy od tego na chwilę. Cóż, było to jak na tamten czas niespotykane. Samowolne działanie z rozkazu Tywina Lannistera, lordowskiego syna, rozniosło się echem po całym Zachodzie. Na Żelaznym Tronie zasiadał wtedy Jaehaerys II Targaryen, lecz nie było z jego strony żadnej reakcji na to, co się dzieje, mimo że jego syn, książę Aerys, przyjaźnił się z Tywinem.
Atak zszokował Reyne’ów. Gdy dowiedzieli się, że Trabeck Hall padło, ich wojska były w drodze z odsieczą. W tym samym czasie lannisterska armia już przymierzała się do ataku na Castamere (oba zamki leżały niedaleko od siebie). Zaatakowani nie mieli żadnych szans. Ponoć próbowano nieco załagodzić sytuację ugodą, gdy zorientowano się, że lord Tywin, mówiąc delikatnie, nie żartuje, ale ten z kolei nie chciał już tego słuchać. Twierdza Castamere znajdowała się blisko morza i jak wiele starożytnych zamków na Zachodzie posiadała podziemne sztolnie połączone z kopalniami srebra i złota. Po zniszczeniu zamku zalano wodą wszystkie piwnice, pozamykano wnęki i utopiono wszystkich ukrytych tam ludzi, w tym Rogera Reyne’a, lorda Castamere. Spalono ziemię, aby już nic nigdy na niej nie wyrosło. Tywin Lannister zadbał też o to, aby żaden męski potomek obu kłopotliwych rodów nie dożył dnia następnego. Tak zakończyła się próba buntu przeciwko Lannisterom i zadarcie z Tywinem. A miał on wtedy niespełna dwadzieścia lat.
Krajobraz po rzezi Reyne’ów był iście upiorny. Ruiny zamku stały się domem krzykliwych wron, a ciała zabitych ich ucztą. Mawiano, że topielce nadal są w sztolniach, ale pod postacią duchów i straszą wszystkich, którzy odważą się odwiedzić Castamere. Bardzo się bano tych okolic, szczególnie gdy szalała burza…
Lew nie przejmuje się zdaniem owiec
Autor Deszczów z Castamere nie jest znany. Trzeba przyznać jednak, że swoim utworem zrobił pijar przynajmniej paru następnym pokoleniom Lannisterów. O ile się ktoś uchowa. Pieśń swoim klimatem brzmi bardziej jak pieśń pogrzebowa, żałująca tragedii Reyne’ów, lecz my dobrze wiemy, że jest to przede wszystkim ostrzeżenie. Uważaj, historia lubi się powtarzać.
Lord Tywin rok po nieudanej rebelii objął namiestnictwo nad krainami Zachodu i został prawą ręką nowego króla, Aerysa II Targaryena. Olbrzymi respekt, jaki wzbudzał Tywin, połączony ze zmysłem strategicznym i umiejętnością zarządzania, zaowocowały latami spokoju w Westeros, natomiast nie da się ukryć, że nazwisko Lannister budziło strach. Władcy Skały nigdy nie słynęli z lekkich rządów, ale po tym, co się wydarzyło, na Lannisterów padło zupełnie inne światło. Sposób, w jaki Tywin Lannister rozprawił się z wrogami, był tak straszliwy, że pewna granica została przekroczona i wielu mieszkańców Westeros to czuło – podobnie było podczas atmosfery po Krwawych Godach przeprowadzonych przez Freyów. Są zbrodnie, które zostawiają po sobie szczególny niesmak.
Dzieci lorda Tywina, Jaime i Cersei a później Tyrion, rosły w cieniu ojca, który budził szacunek i na pewno nie dał sobie wejść na głowę. Z czasem cała trójka stała się nietykalna ze względu na pozycję swego ojca. W szczególności Jaime i Cersei, mimo swych niecnych czynów, których się dopuszczali, intryg, potajemnych schadzek, wiedzieli, że zawsze są pod ochroną ojca. Z pewnością czuli się z tego powodu lepsi i mogli sobie pozwalać na więcej niż inni. Wielu zdawało sobie sprawę z obłudy Lannisterów – chociażby kwestia ojcostwa księcia Joffreya – ale nikt nie śmiał mówić o tym głośno.
Sytuacja się zmienia, gdy wybucha Wojna Pięciu Króli i Jaime zostaje pojmany jako jeniec wojsk Północy. Z dala od Królewskiej Przystani strefa ochronna Tywina nieco zelżała – na tyle, że jeden z północnych podchorążych okalecza Jaime’ego, odcinając mu prawą dłoń. Tywin nie jest zadowolony, dowiadując się o tym. Traktuje to jako atak na jego ród, co można traktować podobnie jak bunt Reyne’ów i Tarbecków. Pnę się do tego, że do zdecydowanych, brutalnych działań – Tywin już wtedy prawdopodobnie planował Krwawe Gody – zmusza go obrona dobrego imienia rodziny, a w konsekwencji przedłużenie dziedzictwa, jakie po sobie zostawi. Jakkolwiek przewrotnie by to nie brzmiało. Strach jest dobry, bo wzbudza szacunek – styl postępowania, kodeks moralny można nagiąć. Liczy się to, co po tobie zostanie a wielkość wymaga ofiar. Myślę, że filozofię i ambicję Tywina świetnie obrazuje ten fragment 7. odcinka 1. sezonu Gry o tron.
Nie trzeba chyba wspominać, co z kolei dzieje się z Cersei, kiedy lorda Tywina już nie ma. Jego śmierć wielu opłakuje, ale też wielu czuje ulgę. Westeros już nie jest takie samo, a układ sił powoli się zmienia.
Troszeczkę odeszliśmy od tematu, ale chciałam przedstawić Wam podejście Tywina do polityki i jego motywacje: by już nigdy nie widzieć słabości własnego ojca, by uczynić Lannisterów potężnymi. Oczywiście w wielkim skrócie. A to wszystko, jak sądzę, jest pochodną wydarzeń opisanych w naszej tytułowej pieśni.
„W płaszczu czerwonym albo złotym…”
Sam tekst Deszczów jest dość prosty. Opisuje butę lorda Castamere, który śmie porównywać się do złotych lwów z Casterly Rock – nie bez znaczenia pozostaje tutaj herb rodu Reyne’ów, czyli czerwony lew na białym polu. Reyne’owie mieli wysoki status na Zachodzie, byli starożytnym rodem, więc jeżeli ktoś w ogóle chciał wejść w szranki z Lannisterami, to tylko oni. Dziś niestety są jedynie wspomnieniem… a w ich zamku płacze deszcz, a w nim żywego ducha.
Gdzie można było usłyszeć Deszcze Castamere? Wszędzie tam, gdzie byli Lannisterowie – i to nie tylko ci z głównej gałęzi rodu. Dalecy kuzyni, wujowie, ciotki, krewni Lannisterowie z Lannisportu – wszyscy korzystali na potędze swojego suwerena. Gdzie jeszcze? Na pewno na dworze królewskim za panowania króla Roberta, Joffreya i później, gdzieś na zachodnich szlakach wśród wędrowców, może w karczmach – z pewnością pośród żołnierzy lannisterskich ruszających na wojnę, w koszarach czy bandyckich grupach Góry pustoszących Dorzecze. Pieśń jest powszechnie znana, więc mogła być grana praktycznie wszędzie w zależności od repertuaru minstrela. Szczególne wykonanie Deszczów, które najpewniej przejdzie do historii Westeros, to oczywiście początek Krwawych Godów w Bliźniakach. Bardzo symboliczny i wyjątkowy pokaz triumfu. Chyba każdy z nas pamięta ten moment. Na Północy natomiast, już zawsze będzie to dźwięk zdrady.
W serialu rzeczywiście jest jeszcze parę momentów, o których warto wspomnieć. Najemnik Bronn, ucieszony napitkiem i towarzystwem kobiet odśpiewuje Deszcze Castamere w 9. odcinku 2. sezonu. W sezonie 3. natomiast, w epizodzie 8., Cersei straszy Margaery opowieścią o tym, co przytrafiło się Reyne’om. Tyrion za to, nie omieszka pogwizdywać w rytm znanej melodii, przechadzając się po korytarzach Czerwonej Twierdzy. Nie zapominajmy o ślubie króla Joffreya z młodą Margaery Tyrell – tam również usłyszymy Deszcze. Zacny Thoros z Myr także zdaje się pamiętać słowa – przypomnijcie sobie 2. odcinek 3. sezonu.
Ciągle pada…
Jeżeli chodzi o wersje nagraniowe Deszczów z Castamere mamy naturalnie soundtrack, dzięki któremu usłyszeliśmy tą najbardziej znaną melodię i wiele jej interpretacji oraz twórczość fanowską. Wybrane przykłady zamieszczałam na bieżąco. Sami widzicie, że jest tego sporo. Jest to jeden z najczęściej odnawianych motywów w całej, serialowej ścieżce dźwiękowej. Ramin Djawadi, twórca muzyki do Gry o tron, sam wspomina, że bardzo lubi tę kompozycję i rzeczywiście wracał do niej wiele razy, podczas wielu ważnych wydarzeń związanych z rodem Lannisterów. Cóż ona ma takiego w sobie? Poraża? Hipnotyzuje? Zasmuca? Może Wy mi powiecie?
To by było na tyle, odgońmy trochę tę parszywą pogodę – dajcie znać w komentarzach o swoich ulubionych wersjach Deszczów z Castamere. Do usłyszenia przy części drugiej. Macie jakiś pomysł, jaką pieśń można by wziąć następnym razem na warsztat?
Trochę przykładów z serialu – z góry przepraszam czytelników nieposługujących się językiem angielskim.
0 komentarzy