Po obejrzeniu dziesięcioodcinkowego serialu Dietland nie wiedziałam, co o nim myśleć. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Postanowiłam poszukać recenzji, zobaczyć, jaki był odbiór, ale niestety wszyscy opiniowali tylko pierwsze dwa odcinki. A wtedy? Wtedy się to wszystko jeszcze nawet nie rozkręciło. Przybliżę Wam więc tę historię, bo jeśli spodziewacie się komedii… to zupełnie się zawiedziecie.
Na początku myślimy, że serial będzie dotyczył wyłącznie historii jednej kobiety (no, może dwóch). Poznajemy Śliwkę (Plum, Joy Nash), grubą Alicję, ghostwriterkę pracującą dla „Daisy Chain”. W imieniu Kitty Montgomerry (w tej roli doskonała „Żona idealna” – Julianna Margulies, swoją drogą, musiała naprawdę dużo do tej roli schudnąć) odpowiada na pytania „dziewczynek” – radzi im, jak żyć. A tymczasem sama ma ze swoim życiem dużo problemów. Przyszłość rozpatruje w kategorii „przed erą operacji zmniejszenia żołądka” i po niej. Musi schudnąć, żeby można było tę operację wykonać. I naiwnie słucha kolejnych lekarzy każących obcinać kaloryczność jej posiłków (ostatni nawet do 700 kcal!). To właśnie po operacji ma rozpocząć się prawdziwe, lepsze życie. I niestety, bardzo długo tak myśli. Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy po odstawieniu antydepresantów zaczyna odczuwać prawdziwe emocje, które dotychczas w sobie tłumiła.
Brutalny świat
Prawda jest taka, że Śliwka nie potrafi odnaleźć się w żądającym piękna i szczupłości społeczeństwie. A i ono tego nie ułatwia. Na każdym kroku, z powodu wagi, coś jej się nie udaje. Może więc płynąć z falą lub walczyć z otaczającym ją światem. I w ten sposób trafia w specjalne miejsce, do kobiet, które znacząco zmienią jej życie.
Z Kitty natomiast łączy ją tylko (albo aż) to, że obie starają się w jakiś sposób przetrwać w otaczającej je rzeczywistości, w „dzisiejszych czasach”. Pani Montgomerry robi to jednak zupełnie inaczej. Bardzo cieszyłam się na kolejną rolę Julianny, ale nie spodziewałam się, że będzie tak świetnie pasować do próżnej kobiety sukcesu, która boi się, że ktoś robi jej zdjęcie nie dlatego, że nie chce źle wyjść, ale dlatego, że ma odwagę jeść. Wyznaje dewizę, że „można dbać o twarz, dłonie czy szyję, ale o talię trzeba walczyć”. Kolejne odcinki pokazują jednak, że kobieta jest naprawdę inteligentna i wyrachowana, a wszystko, co robi, ma swój cel. Dzięki temu staje się bardzo wyrazistą postacią. Może nawet bardziej wyrazistą, niż Śliwka.
Co za dużo, to…
I nagle, pewnego dnia, z nieba spadają dwa ciała mężczyzn. I wtedy dopiero wszystko się zaczyna. Okazuje się, że problem otyłości i samoakceptacji to tylko kropla w morzu. Serial zamienia się w mroczną i dramatyczną historię o feministycznej organizacji brutalnie walczącej z seksizmem i molestowaniem seksualnym. Początkowo mam mieszane uczucia, bo może się wydawać, że tych wątków jest trochę za dużo. Ale z każdym odcinkiem to wszystko sensownie się łączy.
Kolejne odcinki Dietland to już zupełnie inne oglądanie serialu. Nie liczymy na uśmiechy, żarty czy optymistyczny wydźwięk. Widzimy, jak działa kobieca organizacja terrorystyczna „Jennifer”, jak bardzo jest zdeterminowana, by naprawić świat i oczyścić go ze złych mężczyzn. Jednocześnie oglądamy, w jaki sposób wpływa ona na życie głównych bohaterek. I jak zupełnie inaczej się z nią łączą. Widzimy zupełną odmianę Śliwki. W końcu, choć przez chwilę, to nie jej otyłość jest najważniejsza. Przez chwilę.
Dietland – sporo prawdy?
Dietland porusza naprawdę dużo ciężkich tematów – akceptację i jej brak, otyłość, brutalność świata, molestowanie seksualne, szowinizm. Jednak gdy poukładamy wszystkie te wątki, zauważymy, że sprowadzają się do wzajemnego szacunku. I to chyba właśnie próbuje pokazać ta produkcja. Kobiety walczą w niej (mimo że niezwykle brutalnie i dosadnie) o lepszy, pełny szacunku świat dla każdego.
W Polsce Dietland można oglądać z polskim lektorem na Amazon Prime.
0 komentarzy