Wiedźmin – recenzja 1. sezonu – Grosza daj wiedźminowi

}

Data: 27 grudnia 2019

Wiedźmin od Netflixa budził emocje na długo przed premierą. W końcu nie na co dzień światowy gigant medialny decyduje się na stworzenie adaptacji polskiej literatury. Z drugiej strony obawiano się, czy proza Sapkowskiego przetworzona przez Hollywood, nie straci swojego uroku. Uzyskany efekt  robi na szczęście dobre wrażenie, choć nie obyło się bez potknięć.

Różne strony opowieści

W jednym z wywiadów poświęconych produkcji Wiedźmina showrunnerka, Lauren S. Hissrich, przyznała, że w książkowym materiale bardzo ceni sobie nielinearną fabułę. Oglądając serial od razu to widać. Historia opowiadana jest bowiem z oddzielnych perspektyw trójki bohaterów. Co najważniejsze, każda z nich została osadzona w nieco innych miejscach na osi czasu. Rozwiązanie to ma swoje dobre strony, bo pozwala sprawnie żonglować motywami i lokacjami, a widzowie już na etapie pierwszego sezonu są w stanie lepiej poznać sporo bohaterów. Z drugiej jednak strony, nieznający materiału książkowego mogą się na początku w tym nie połapać, bo pierwsze odcinki dość chaotycznie mieszają perspektywy, w żadnym momencie nie wyjaśniając, kiedy dzieje się jaki wątek.

wiedzmin ciri
Źródło: Netlix

Najbardziej tradycyjnie wypada więc narracja Ciri, bo sprawa jest prosta – od początku do końca mamy ciąg przyczynowo-skutkowy, w ramach jednego spójnego wątku. Zgodnie z tym, co mogliśmy zobaczyć w zwiastunach, sekwencje te opowiadają o ucieczce księżniczki z Cintry i poszukiwaniach Geralta z Rivii. Nic specjalnego, ale śledzi się przyjemnie. Co jednak najważniejsze, rozwiane zostały wątpliwości, czy aby na pewno Freya Allan poradzi sobie w tej roli. Jeśli nie jest dla nas problemem postarzenie Ciri (a przecież to chleb powszedni w adaptacjach literatury), to trudno nie docenić pierwszego tak znaczącego występu młodej aktorki. Ma ona w sobie to coś, co sprawia, że idealnie pasuje do bohaterki z elfią krwią. Po pozytywnym pierwszym wrażeniu wierzę, że udźwignie ona ciężar roli w późniejszych sezonach, gdzie zapewne postać Cirilli nabierze znacznie większego znaczenia.

„Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy…”

Największe wątpliwości budziło jednak obsadzenie w głównej roli Henry’ego Cavilla. Wielu fanów utrwaliło sobie w głowie Michała Żebrowskiego jako Geralta oraz wizerunki znane z gier studia CD Projekt RED (a zwłaszcza charakterystyczny głos Jacka Rozenka). Muskularny Superman zdawał się pasować bardziej na Conana barbarzyńcę, niż wiedźmina, a pamiętny pierwszy film z próbą peruki nie zachwycał. Z przyjemnością mogę więc powiedzieć, że wszelkie obawy były niewskazane! Kreacja Cavila stanowi dla mnie najjaśniejszy punkt całego serialu. Udało się stworzyć udaną interpretację znanej postaci – trochę inną, ale jak najbardziej pasującą do serialu. Aktor jest przy tym mistrzem minimalistycznej gry, często operując mimiką i potrafiąc uczynić dzieło sztuki nawet z prostych chrząknięć i przekleństw.

ZOBACZ TEŻ  Pułapka - wrażenia po pierwszym odcinku

Jeśli zaś chodzi o wątek Geralta, to wzorem opowiadań, nie znajdziemy tu płynnie prowadzonej narracji przez cały sezon. W zasadzie każdy odcinek stanowi tu adaptację innego opowiadania ze zbiorów Ostatnie życzenie i Miecz przeznaczenia. Dowiemy się więc między innymi, jak łowca potworów stał się „Rzeźnikiem z Blaviken”, podjął się odczarowania strzygi, czy wziął udział w polowaniu na smoka (tak, wygląda lepiej niż ten z polskiego serialu). W większości przypadków scenariusz faktycznie przedstawia jak strona za stroną dobrze znane czytelnikom wydarzenia. 

wiedzmin jaskier
Źródło: Netlix

Chyba wszyscy się jednak spodziewali, że i tak zajdą pewne zmiany względem książek i cóż – niestety nie zawsze są do obronienia. Niektóre są uzasadnione obraną konwencją serialu, ponieważ ma on płynnie przejść z historii znanych z opowiadań do sagi. Trudno mi się też gniewać na pominięcie części nawiązań, które byłyby zrozumiałe tylko dla polskiego odbiorcy, jak te do jedynego słusznego sposobu na zabicie smoka, zgodnego z krakowską legendą. Naturalne jest, że tworzy się dzieło przystępne dla jak najszerszego grona odbiorców. Takie prawo międzynarodowej adaptacji. Z tego samego powodu nie mam żadnego problemu z dość znaczącymi zmianami w postaci Jaskra. Wprawdzie ballady barda straciły trochę swojskiego uroku, ale wynagradza to niesamowita energia Joeya Bateya. Charakter postaci jest za to jak najbardziej oddany i to z nawiązką! Udało się przy tym stworzyć świetną dynamikę w relacjach Geralta i Jaskra przywodzącą na myśl po części… Shreka i Osła, a chyba lepszej rekomendacji nie ma. No i co jak co, ale Toss a Coin To your Witcher/Grosza daj wiedźminowi od razu wpada w ucho.

Zaraza, coś poszło nie tak…

Mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach i po głębszej analizie, uwidaczniają się zmiany, które w Wiedźminie nie wyszły na dobre. Sapkowski w swoich książkach nie przykładał specjalnej uwagi do tworzenia kompleksowego uniwersum, tak jak to robił Tolkien czy Martin. Owszem, często czytamy o całkiem złożonych intrygach politycznych, uwzględniających geografię, ale świat jednak w dużej mierze opiera się na zapożyczeniach z archetypowego fantasy, a większość elementów poznajemy tylko wtedy, gdy fabuła tego ściśle wymaga. Dzięki temu też cykl zamknął się w pięciu powieściach, a nie piętnastu. Kłopot właśnie w tym, że serial próbuje nakreślić wyraźniej tło, którego wcześniej nie było i jak to bywa w adaptacjach, Wiedźmin najsłabiej wypada wtedy, kiedy próbuje dodać do sprawdzonej formuły własne elementy.

Tak jest z trzecią linią narracyjną, w której poznajemy genezę Yennefer z Vengerbergu. Chociaż Anya Chalotra ma do odegrania kilka świetnych scen, to wątek ten jest zupełnie niepotrzebny, gdyż obdziera czarodziejkę z aury tajemniczości. Yennefer błyszczy najbardziej dopiero wtedy, gdy jej losy splatają się z Geraltem, ale z kolei dzieje się to zbyt późno i relacja nie ma czasu się  rozwinąć.

ZOBACZ TEŻ  Wiedźmin - Henry Cavill po raz pierwszy jako Geralt
wiedzmin yennefer
Źródło: Netlix

Drobne kłopoty są też w kwestii przeniesienia opowiadań. O ile główne wątki oddano zwykle bardzo wiernie, to większość historii została znacznie spłycona. Scenariusz, czy to z pośpiechu, czy dbania o prostotę przekazu, rezygnuje z pastiszowego przetworzenia gatunkowych tropów i dla przykładu historia na podstawie Mniejszego zła nie została przedstawiona jako mroczna wersja baśni o Królewnie Śnieżce. Rzadko kiedy udaje się oddać ironiczny ton opowiadań, ale kiedy już się to dzieje, to zaprawdę serial ociera się o doskonałość.

Wiedźmin ma też ewidentne problemy ze spięciem budżetu. Rzadko kiedy kadry przedstawiają rozległe lokacje, a część kostiumów i miejscami pustawa scenografia bardziej pasuje do Teatru Telewizji niż promowanego na całym świecie serialu fantasy. O dziwo zbroje Nilfgardczyków nie prezentują się w akcji aż tak źle (głównie dlatego, że są zwykle widoczne przez chwilę). Nie do końca więc rozumiem, dlaczego przy (prawdopodobnie) ograniczonych środkach zdecydowano się wprowadzić elementy z sagi. Zostając przy głównie kameralnych opowiadaniach, zamiast kręcić niezbyt atrakcyjne bitwy, można by bardziej dopracować drobne detale.

Dwie strony medalu

Chociaż pewne rzeczy w produkcji Wiedźmina się nie udały i trzeba było o tym powiedzieć, to nie brakuje też elementów wykonanych świetnie. Absolutnie fantastycznie wypada choreografia walk, nad którą pracował doświadczony w temacie Vladimir Furdik. Nawet niepotrzebnie zdecydowano się na cięcia, w założeniu ukrywające niedoskonałości aktorów, bo Henry Cavill (zrezygnował ze wsparcia dublerów i kaskaderów) porusza się z mieczem, jakby był do tego stworzony i pewnie bez montażowej „pomocy” mogłoby się to prezentować równie dobrze, jak nie lepiej. Udało się także stworzyć ciekawie wyglądające potwory. Owszem, bywa w tej kwestii trochę nierówno, ale każdy z nich ma własny charakter. No i strzyga wygląda znakomicie, podobnie jak cała horrorowa scena konfrontacji.

wiedzmin kapiel
Źródło: Netlix

Pozytywnym zaskoczeniem okazał się także… polski dubbing i to nie tylko ze względu na Michała Żebrowskiego powracającego do roli Geralta. Oczywiście to, czy głosy pasują do postaci, jest kwestią indywidualnego odbioru i sam mam trochę zastrzeżeń. Udało się jednak co rzadkie, w większości przypadków dopasować kwestie mówione do ruchu ust. Co najważniejsze, tłumaczenie błyszczy. W wielu dialogach udało się lepiej oddać literacki pierwowzór niż w ciutkę drewnianym oryginale. To sprawia, że dubbing może być sensowną alternatywą dla odbiorców, którym język angielski nie pasuje do „naszego” Wiedźmina.

„Oto nadchodzi wiek miecza i topora…”

Wiedźmin od Netflixa nie jest wybitnym serialem, ale z drugiej strony nie oczekiwałem takiego. To solidna pozycja, przywracająca wiarę w niezobowiązujące, rozrywkowe fantasy na ekranie. Braki budżetowe oraz uproszczenia rekompensuje świetne aktorstwo i choreografia walk. Należy także pamiętać, że pierwszy sezon to w gruncie rzeczy prolog, zapoznający widza z postaciami i światem. Widoczna jest w tym perspektywa na świetne rozwinięcie, za co będę z całego serca trzymać kciuki.

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

1 komentarz

  1. vod filmy

    Cały serial obejrzałem w dniu premiery i byłem naprawdę miło zaskoczony. Mimo, że nie jestem wielkim fanem Wiedźmina tak ten serial mnie po prostu na maksa wchłonął. Pod względem graficznym moim zdaniem jest bardzo dobrze. Do tego rewelacyjny polski dubbing. Czego chcieć więcej? 🙂

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Krzysztof Olszamowski

Zapalony amator Sci-Fi, zwłaszcza cyberpunku i space oper. Kiedy nie przebywa w odległej galaktyce, najchętniej pochłania wszelkiej maści kryminały i produkcje kostiumowe. Uważa, że mocna kawa i aromatyczna herbata to nie tylko najlepszy dodatek do oglądania, ale i nieodłączny element życia.