Nowe widowisko science fiction od Netflixa zabiera widza w emocjonującą podróż do świata zaawansowanych technologii, społecznych kontrastów, zbrodni i futurystycznych rozrywek. Przeczytajcie recenzję Patryka i Marceliny, którzy wspólnie ocenili cyberpunkowy serial.
Spis treści
Altered Carbon – gdyby człowiek mógł być bogiem – recenzja Patryka
Dokładnie tydzień temu swoją światową premierę miała najdroższa produkcja Netflixa – Altered Carbon – serial sci-fi w cyberpunkowym klimacie. Altered Carbon to nie jedynie piękna oprawa graficzna, ale również wiele ciekawych przemyśleń na temat człowieczeństwa oraz nawiązań do innych dzieł, gatunków czy postaci. Poznajcie bliżej świat Altered Carbon, świat, w którym można żyć wiecznie…
Życie w różnych światach i postaciach

FDB
Jest wiek XXVI, ludzkość skolonizowała inne planety, a władzę utrzymuje dyktatorski Protektorat NZ. Jak to się stało, że potrafiliśmy podbić inne światy i je poznać? Zostały wynalezione stosy korowe, urządzenia montowane między kręgami szyjnymi, które przechowują ludzką „duszę” i pozwalają na zmianę ciał, wystarczy jedynie do wyprodukowanej powłoki włożyć stos, a człowiek może dalej, na nowo żyć, jeśli nie, to pozostaje w lodzie, wirtualnej otchłani dla ludzkich świadomości lub równie dobrze może przebywać w Virtualu, dodatkowym świecie, w którym czas płynie wolniej, ale równie często stosowany jest do wszelakich tortur lub przesłuchań. Ostateczną możliwością jest prawdziwa śmierć, czyli zniszczenie stosu korowego lub jego cyfrowa blokada, którą zakładają sobie neo-katolicy, którzy nie wierzą w życie wieczne na ziemi, a w niebie.
Wizja nieśmiertelności powodująca przygnębienie

Hiro
Tak w skrócie wyglądają możliwości, które oferuje dla ludzkiej świadomości świat Altered Carbon, co wydaje się być nawet kuszące, ale jak wiemy z historii i teraźniejszości, wielkie idee zawsze zostają przez ludzi skrzywione, tym bardziej, jeśli powłokami handluje prywatna firma Psychsec, a wielkie korporacje nigdy nie patrzą na to co dobre, czy złe, a na to co opłacalne lub nie. Zatem „wiecznie” mogą żyć najbogatsi, przez co jeszcze bardziej się bogacą, a biedni albo odchodzą do lodu, albo kupują tanie i niezbyt atrakcyjne powłoki.
Kontrasty społeczne

Netflix
Altered Carbon świetnie pokazuje kontrasty miedzy bogatymi, a biednymi. Biedni żyją w zaśmieconym, cyberpunkowym, zawsze szarym i deszczowym San Francisco, które otrzymało nową nazwę Bay City. Bogaci Maci ponad chmurami, w miejscu, w którym zawsze świeci słońce, zwanym Aerium. Maci ( w oryginalne Meths) to współcześni „bogowie”, których stać na życie wieczne. Określenie Mat wzięło się od Matuzalema, biblijnej postaci, która żyła 969 lat.
Oś fabuły

Netflix
Historia Altered Carbon skupia się na postaci Takeshiego Kovacsa, byłego emisariusza, który zostaje wyciągnięty przez jednego z Matów (Laurensa Bancrofta) z lodu, aby zbadać sprawę jego zabójstwa. Emisariusze to legendarna grupa żołnierzy, buntowników, którzy mają niezwykłe umiejętności, a swego czasu zorganizowali powstanie przeciwko Protektoratowi NZ. Wątki dosyć szybko komplikują, w serialu ma miejsce wiele retrospekcji oraz różnego rodzaju psychodelicznych momentów, w których momentami nie wiemy co jest prawdą, a co nie.
Rozmyślania filozoficzno-społeczne

Netflix
Najważniejsze jednak, w całym zamyśle serialu, jak w większości porządnych seriali sci-fi, wydają się rozmyślania twórców na temat człowieczeństwa, religii, Boga, życia, śmierci i wielu innych społeczno-filozoficznych spraw.
Takeshi Kovacs nie jest osobą, której zależy na nieśmiertelności, uważa wręcz, że powłoki nas psują, a to co odróżnia ludzi po odkryciu stosu korowego, od nie ludzi, jest miłość.
Maci mają ten problem, że żyjąc, powiedzmy jak pan Bancroft ponad 300 lat, przestają być wrażliwi i ciągle potrzebują nowych wrażeń, swoje dzieci tłamszą, tak, aby nigdy nie dorosły, a uczucia nie mają dla nich większego znaczenia, ważniejsze jest poczucie siły i robienie wrażenia, że mogą bezkarnie, robić co chcą i żyć wiecznie, przynajmniej dopóki nikt nie zniszczy ich wszystkich kopii zapasowych i stosów. Na koniec, kiedy Takeshi rozwiązuje zagadkę, zabójstwa jednej z kopii Bancrofta, mówiąc, że Mat sam się zabił, po tym, jak zniszczył stos korowy prostytutki i chciał o tym zapomnieć. Mat odpowiada, że myślał, że ma sumienie i granice. Jak widać jednak ich nie miał. Za to więcej uczuć i człowieczeństwa miała sztuczna inteligencja Poe (wzorowana na pisarzu okresu romantyzmu Edgarze Allanie Poe), która poświęciła swoje wirtualne życie dla ludzkich przyjaciół. Śmierć Poe oraz zachowanie Bancrofta, ciekawie podsumowują tu słowa Takeshiego, że w dzisiejszym świecie człowiekiem jest ten kto kocha, bo tak naprawdę każdy czy to SI Poe, czy człowiek ze stosem korowym, ma w sobie cząstkę rzeczywistości i wirtualności.
Stylistyka serialu i nawiązania
Wiele można powiedzieć o stylistyce Altered Carbon, na pewno największe wrażenie robi na wszystkich cyberpunkowe miasto, pełne wieżowców i różnorakich świateł. Zaraz potem posępny klimat neo-noir z wiecznie deszczowym i mrocznym Bay City w tle, które idealnie oddaje zamierzenia czarnego filmu czy to w dzień, czy to w nocy. Serial Netflixa garściami czerpie z takich produkcji jak Łowcy Androidów, Blade Runner 2049, Matrix, Necormancer czy japońskich anime i mangi. Wszystko to powoduje, że tło produkcji jest bardzo barwne, niejednoznaczne, a czasem wręcz powodujące wrażenia epileptyczne czy psychodelicznego tripu.
Machina reklamowa, która nie zawsze działa

Netflix
O Altered Carbon, nawiązaniach czy rozważaniach w nim zawartych można by rozpisywać się o wiele dłużej i poświęcić im kolejny artykuł. Warto jednak serial po prostu obejrzeć i przekonać się na własne oczy, że Netflix poświęca swoim produkcjom coraz większa uwagę i budżety. Nie zmienia to jednak faktu, że podsycanie przez serwis streamingowy atmosfery wokół serialu sprawiło, że moje oczekiwania były dużo większe, a sam serial momentami bardzo przynudzał, przez co włączał się u mnie odruch bezwarunkowy sięgania po smartfona. Altered Carbon jest po prostu dobrą produkcją, jednak nie rewelacyjną. Najbardziej spodobała mi się budowa świata, pomysł na nieśmiertelność oraz rozważania produkcji nad wieloma społeczno-filozoficznymi tematami, najmniej wątki romantyczne oraz retrospekcje, które w dużym stopniu powodowały właśnie odruch sięgania po telefon. W skali X/10, daję serialowi 8 i mam nadzieję na to, że kolejny sezon bardziej mnie zaskoczy.
Deszcz, neony i nihilizm – recenzja Marceliny

Netflix
Perspektywa nieśmiertelności wydaje się niezwykle kusząca. Ciało, organiczna powłoka, może być dowolnie zmieniane, zupełnie jak ubiór. Ponowne wcielenie pozwala na dowolne kierowanie swoim losem, obranie dotąd nieuczęszczanych ścieżek. Już nigdy nie zabraknie nam czasu na realizację planów. Mamy szansę stać się kimś piękniejszym, silniejszym, doskonalszym. Czy to wyobrażenie nie spełnia naszych najskrytszych marzeń? Jak okazuje się w trakcie seansu, idylla jest tylko połyskującym opakowaniem dla podłego wnętrza. Wizja przyszłości przedstawiona w Altered Carbon nie napawa optymizmem. Oglądamy bowiem świat, w którym bogacze żyją pośród chmur, a najubożsi w rynsztoku zamieszkałym przez szczury. Społeczne doły pragną nobilitacji. Wikłają się więc w spiralę oszustw, korupcji i zbrodni. W serialu stworzonym przez Laetę Kalogridis obserwujemy rzeczywistość brutalnych rozrywek, moralnej zgnilizny i pogoni za nieśmiertelnością. Nabyty czas spędzony w kolejnych powłokach nie sprzyja samodoskonaleniu czy autorefleksji. Wobec wszechogarniającej rutyny ludzie skłaniają się ku dewiacjom, aktom przemocy i sadystycznym zabawom. Wersja przyszłych losów ludzkości rodzi lęk i zwątpienie. W morzu zepsucia dryfują jednak jednostki kierujące się odwagą, dobrem najbliższych czy po prostu wiarą. W świecie Altered Carbon widzimy zatem nadzieję – wciąż będą istnieć ludzie, którzy nie odrzucili wartości czy etycznego kodeksu.
Bohater z mrożonki

Netflix
Takeshi Kovacs (Joel Kinnaman) to osobnik bez właściwości. Wybudzony po 250 latach lodowej hibernacji, ma rozwikłać zagadkę kryminalną. Zmaga się przy tym z widmem trudnej przeszłości, nie potrafi pogodzić się z utratą dawnej ukochanej i zaprzedaniem ideałów. Możemy odnieść wrażenie, że uśpienie wywarło wyjątkowo silny wpływ na Kovacsa – od mężczyzny bije przejmujący chłód i spokój cechujący straceńców. Chociaż bohater sprawdza się przyzwoicie jako detektyw, wypada wyjątkowo słabo w roli amanta. Wątki romantyczne w Altered Carbon są nieprzekonujące i do bólu nudne. Sam protagonista również nie wydaje się szczególnie zajmujący. Z większą przyjemnością ogląda się sceny z twardą i żywiołową Kristin Ortegą (Martha Higareda) albo wytwornym Poe (Chris Conner) – sztuczną inteligencją stworzoną na wzór romantycznego literata.
Forma ponad treścią

DeviantArt
Fabuła serialu nie należy do najwybitniejszych i najciekawszych. Nadaje się za to znakomicie na wieczorny seans, w sam raz dla relaksu po długim dniu w pracy. Z całą pewnością w Altered Carbon znajdziemy wartką akcję i widowiskowe pojedynki. Kryminalne intrygi, podobnie jak wątki rewolucyjne, nie zachwycają, co więcej, ich potencjał nie został dostatecznie wykorzystany. Strona formalna zasługuje jednak na docenienie. Neonowe futurystyczne metropolie cieszą oko i prezentują się wyjątkowo korzystnie. Architektura świata przyszłości wygląda interesująco i zdecydowanie okazuje się najmocniejszym punktem całej produkcji.
Altered Carbon to widowiskowy serial science fiction, stworzony z rozmachem i dbałością o detale wykreowanego świata. Dziesięć odcinków pozwala na pełne zanurzenie w rzeczywistości, w której jak węże zrzucamy skórę, by zostać kimś innym. Pytanie, czy w swojej następnej odsłonie staniemy się lepszą wersją siebie?
0 komentarzy