Kiedyś to było… – Pełna chata

j
}

Data: 4 października 2019

a

Chyba każdy, kto wychowywał się w latach 90., doskonale kojarzy rodzinę Tannerów oraz wujka Joeya i Jessego. Bohaterowie Pełnej chaty gościli na naszych ekranach przez długie lata. Nie tak dawno powrócili w serialu Pełniejsza chata, jednak nowsza wersja nie odniosła już takiego sukcesu jak poprzednik. Czy losy Danny’ego i jego rodziny faktycznie były tak zabawne i ciekawe, jak pamiętamy? Sprawdźmy to!

Dla przypomnienia

Serial Pełna chata zadebiutował 22 września 1987 roku. Od tamtego czasu powstało osiem sezonów liczących w sumie 192 odcinki. W Polsce po raz pierwszy mogliśmy go oglądać 27 czerwca 1992 roku. Opowiadał on o rodzinie Tannerów, w której skład wchodzili Danny i jego trzy córki – D.J., Stephanie i Michelle. Ich historia zaczyna się od tragedii. Żona Danny’ego i mama dziewczynek zmarła. Wszystkie obowiązki przechodzą na naszego bohatera. Ponieważ nie jest on pewny, czy da sobie radę sam, prosi o pomoc swojego szwagra Jessego oraz najlepszego przyjaciela Joeya. Początkowo wszyscy przeżywają spore problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji. Z czasem jednak zacieśniają się między nimi więzi rodzinne i nikt nie wyobraża sobie życia bez pozostałych. Potem do rodziny dołącza jeszcze Becky, która bierze ślub z Jessem, a niedługo później rodzą się im bliźnięta – Nicky i Alex. Pod swój dach przyjmują także psa – Tajfuna. Nie można także zapomnieć o sąsiadce i najlepszej przyjaciółce D.J., czyli Kimmy Gibler.

I tak oto dostajemy niezwykłą familię, z którą przeżywamy wzloty, upadki, chwile szczęścia, jak i niepowodzenia. Z rodziną Tannerów po raz ostatni mogliśmy spotkać się 23 maja 1995 roku. 26 lutego 2016 roku platforma Netflix postanowiła dać serialowi jeszcze jedną szansę. Pełniejsza chata nie cieszyła się jednak taką popularnością, jak pierwowzór, ale i tak widzowie obejrzeć mogli aż 57 nowych odcinków.

ZOBACZ TEŻ  Serialowy słownik: Co to jest pilot?
pełna chata
Źródło: CBSNews2

Sitcom, jakiego jeszcze nie było?

Pełna chata to serial kultowy. Odniósł on wielki sukces zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. Dzięki czemu stał się aż tak popularny? Z pewnością nie był czymś nowym. Jego formuła stworzona została na wzór wielu innych sitcomów z lat 80. czy nawet 70. Można tu wymienić chociażby Happy Days, Alf czy Dzieciaki, kłopoty i my.

Tak jak wiele tytułów przed i po Pełna chata już na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się z tłumu. Pamiętacie jej intro? Miła muzyka, radosne chwile wspólnej, rodzinnej zabawy i bohaterowie uśmiechający się wprost do kamery, kiedy byli przedstawiani. Był to standard tamtych lat. Każdy odcinek z kolei miał swój temat przewodni. Były to liczne kłótnie, nieprzestrzeganie zasad, wymykanie się z domu czy kłamstwa. Ostatecznie każdy problem był rozwiązywany w taki sposób, aby pokazać widzowi, jak najlepiej sobie z nim radzić i tym samym dać dziecku nauczkę, ale nie skrzywdzić go. Wygrywała rodzinna miłość i wzajemna pomoc. Po raz kolejny nie było to jednak nic odkrywczego.

Wiele seriali z tamtych lat niosło ze sobą pewne nauki przekazywane społeczeństwu w nieco żartobliwy sposób. Ponadto, tak jak w każdym sitcomie, mieliśmy też do czynienia z reakcjami publiczności, która przeważnie śmiała się lub wzruszała w odpowiednich momentach. Nie zabrakło także odcinków ze wspomnieniami, czyli wyciętymi fragmentami z poprzednich sezonów i sklejonymi ze sobą w formie retrospekcji.

Skoro Pełna chata nie była niczym nowym, to co spowodowało jej sukces? Przede wszystkim należy pamiętać, że w latach 80. seriale nie wychodziły hurtowo tak jak teraz. Aktualnie dostajemy co miesiąc kilkanaście nowości na różnych platformach. Nie każda z nich ma szansę się wybić. W 1987 roku było znacznie łatwiej. Właśnie wtedy, w Stanach Zjednoczonych pojawiło się około 50 seriali, z czego ponad połowę stanowiły animacje. Dla porównania w roku 2019 dostaliśmy ponad setkę tytułów aktorskich produkcji USA. Jeśli doliczymy do tego inne kraje, które również bardzo chętnie wypuszczają swoje propozycje na różne platformy, to liczba ta jeszcze wzrośnie.

ZOBACZ TEŻ  Pełniejsza chata - Netflix może anulować serial po 4. sezonie

Czy popularność Pełnej chaty wynika więc z tego, że ludzie po prostu nie mieli wyboru i oglądali to, co akurat było? Według mnie nie. Owszem, dzięki małej liczbie dostępnych tytułów, widzowie zaczęli swoją przygodę z rodziną Tannerów. Jednak nieźle wykreowane postaci i ich perypetie wciągały i zachęcały do śledzenia ich losów. Może humor zawarty w poszczególnych odcinkach nie był wybitny, a scenariusz często dało się przewidzieć, jednak czuło się w tym wszystkim klimat rodzinnej atmosfery, a sami aktorzy świetnie wywiązywali się ze swoich ról. A i wyraźnie widać było chemię między nimi. Do dziś zresztą ponoć zdarza im się spotkać, aby pogadać i spędzić razem czas.

pełna chata
Źródło: SminpleMost

Pełna chata po latach

Czy gdyby premiera Pełnej chaty odbyła się dziś, to serial miałby szansę się wybić? Nie sądzę. W dobie platform, gdzie scenarzyści prześcigają się w wymyślaniu fabuł, które zainteresują widza, sitcom byłby skazany na porażkę. Nie twierdzę, że jest on nudny, ale też nie jest wybitny. Prosty scenariusz i średniej jakości żarciki nie przyciągałby przed telewizory. Mało kto czekałby do momentu, w którym wyczułby atmosferę i docenił samych aktorów. Potwierdzeniem mojej teorii może być Pełniejsza chata, którą wiele osób obejrzało tylko przez sentyment do pierwowzoru.

Osobiście sam chętnie zobaczyłem, jak zmieniły się same postaci i co tam teraz słychać u rodziny Tannerów. Przyznać należy, że serial z 1987 roku ogląda się przyjemnie nawet po latach. Nie jest on wymagający, a jednak trudno się w niego nie zaangażować. Miło się wspomina przy nim lata dzieciństwa. Warto też spojrzeć na to, jak kiedyś kręcono sitcomy i jak bardzo zmieniła się ta formuła. Porównać do współczesnych produkcji. A co najważniejsze podejść do niego z przymrużeniem oka i dobrze się bawić. Bo czasem naprawdę trudno się przy nim powstrzymać od śmiechu.

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Piotr Markiewicz

Nerd, geek i pedagog w jednym. Dziecko lat 90. Kocha Tolkiena, Warcrafta, RPG i fantastykę. Wewnętrznie czuje się elfem.