Netflix, Netflix, pokaż rogi, dam ci widzów tłum mnogi

j
}

Data: 4 sierpnia 2018

a

Kategorie: Publikacje

Platformy internetowe proponujące filmową[1] rozrywkę o globalnym zasięgu warte są badań. Nie tyle dają dostęp do audiowizualnej kulturowej oferty, co ją tworzą, wchodząc zarazem żywo w popkulturowy obieg, stając się więc jego częścią.  Omówię ten fenomen na przykładzie Netflixa, producenta i zarazem dystrybutora seriali. Zjawiska pojawiające się za sprawą tejże platformy sprawiły, że wyłoniła się nowa kultura oglądania, a także „własny język” jej towarzyszący.

Media nie umierają

Wieszczono upadek kina, które miało zostać wyparte przez telewizję kablową, tej z kolei prognozowano spadek popularności w dobie dominacji Internetu. Gdy pojawiła się telewizja internetowa, całkowity upadek jej poprzedniczki zdawał się być tym bardziej nieuchronny. Tymczasem żaden ze sposobów na filmową rozrywkę nie odszedł do lamusa. Zakładam, że dzieje się tak dzięki konwergencyjnemu charakterowi mediów[2], które zamiast umierać, zmieniają się i dostosowują, dołączając do swojego pola metod i działań rozwiązania zaczerpnięte od siebie nawzajem. Rozwój jednego medium nie wyklucza rozwoju drugiego, nie blokuje także powrotu tym mediom, które utraciły na popularności, a nawet celowo pozostawiana jest im otwarta droga – z której często korzystają – by wrócić do głównego obiegu.

Posttelewizja

Zatem powtórzenie oraz innowacja nie muszą stać w opozycji, można pójść o krok dalej i potraktować te kategorie jako dwie strony medalu lub całkiem odrzucić podejście dualistyczne i uznać, że powtórzenie może być sposobem innowacji, a więc jedno stanowi przedłużenie drugiego. Netflix nie musi się zatem jawić jako kontrpropozycja do telewizji kablowej, lecz jako jej rozwinięcie lub kolejny etap, przez teoretyków kina określany mianem posttelewizji. Według Ewy Mazierskiej, cechuje się ona dwoma zjawiskami: erozji ulega tu pojęcie autorstwa, odchodzi się od rozumienia kina jako kanonu wybitnych twórców dzieł filmowych; z drugiej strony seriale przestają być produktami anonimowymi, pojawia się fenomen autorstwa zbiorowego[3].

Netflix

Kinoizacja i serializacja

Seriale podlegają swoistej kinoizacji, kino natomiast serializacji[4], na zasadzie sprzężenia zwrotnego, opartego na wzajemnej nauce. Na fenomen seriali jakościowych składają się takie cechy, jak: szersza przestrzeń narracyjna; długie trwanie w relacji z bohaterami, tworzące bardziej realną więź między widzem a postaciami fikcyjnymi; kompromis między poznaniem nowego a komfortem obcowania z nim we własnej przestrzeni; a idąc dalej, możliwość zarządzania swoim czasem wolnym. Taktyka Netflixa bowiem w głównej mierze polega na udostępnianiu całych sezonów za jednym zamachem, w tym samym czasie. Widzowie mogą więc zostać podzieleni na typ posttelewizyjny – widz sam wybiera ofertę i planuje porę zetknięcia z nią, nie pozwala się zatem ograniczać ramówce konkretnej stacji.

ZOBACZ TEŻ  Jane The Virgin – sezon 5. – Pierwsze wrażenia

Binge watching

Posttelewizja spowodowała zatem przemianę sposobów oglądania i obcowania z dziełami kultury. Pojawia się model binge watchingu, polegający na obejrzeniu naraz (bez przerwy) całego sezonu serialu lub danej serii filmowej – nie byłby on możliwy w dobie telewizji oferującej tanie produkcje, często powszechnie określane mianem tasiemców (między innymi ze względu na swoją mnogość odcinków), tworów zatem porównywanych do pasożytów żerujących na nosicielu, czy też w tym wypadku, na naiwnym odbiorcy. Jakość poszła jednocześnie za kosztem produkcji seriali, których wysoki budżet daje więcej możliwości, stąd transfery twórców z niegdyś hermetycznego światka kinowego nikogo już nie dziwią. Dzięki temu binger nie musi wstydzić się binge’owania, może także wygodnie rozsiąść się i zacząć dekodować głębsze płaszczyzny tekstu filmowego.

netflix

Netflix and chill

Inną strategią związaną z kolei z samym tylko Netflixem, jest zjawisko Netflix and chill, które rozumiane może być dwojako. Takie określenie oznacza więc albo (bardziej dosłownie) przyjemny czas wolny spędzony przy serialu lub filmie odtworzonym z tej konkretnej platformy, albo przyjemność o podłożu seksualnym. Widoczne staje się to w internetowym slangu (np. w hasztagach), ponieważ kategoria przyjemności jest o wiele częściej zawężana do tej, która wiąże się bezpośrednio z seksualnymi interakcjami widzów lub z samym uprawianiem seksu w czasie netflixowego seansu. Zjawisko to może mylnie prowadzić do założenia, że Netflix oferuje treści pornograficzne, które stymulują seksualnie widzów. Tymczasem nieistotne w tym wypadku są treści ekranowe, lecz potraktowanie uruchomienia platformy jako momentu lub tła dla seksualnych doświadczeń.

Mitologizacja

Choć można uznać wyłonienie się takiej aktywności, jak Netflix and chill, za całkowitą nowość, ja dostrzegam w tym pewne skonkretyzowane przedłużenie innego zjawiska. Mam na myśli często powtarzane sformułowanie, zazwyczaj zadawane jako sugestywne pytanie: „idziesz na film, czy do kina?”, gdzie drugi człon wypowiedzi nawiązuje do sprzyjającej miłosnym uniesieniom atmosfery sali kinowej. Zarówno więc kino, jak i Netflix (lub inne platformy internetowe) mogą być miejscem/okazją do romantycznego spotkania, zacieśniania więzów i tworzenia się relacji. Słowem, kino i telewizja internetowa oferują w gruncie rzeczy odmienne jakościowo sytuacje, lecz wciąż związane są one z zawieszeniem w czasie i przestrzeni, co mitologizuje w pewien sposób sam czas seansu.

ZOBACZ TEŻ  Gotowe na wszystko – niezapomniana produkcja

netflix

Tekstu tego nie opieram na konkretnych przykładach: seriali, sytuacji opisywanych na forach internetowych czy poszerzonej bibliografii. Jest on jedynie wstępem czy raczej sugestią do dogłębnej analizy. Wymagałaby ona poszerzenia kontekstu kulturowego i być może perspektywy ujmującej sposoby konsumpcji audiowizualnych dzieł, zależnej także od wieku uczestników tejże kultury medialnej. Niemniej, za znaczące uznaję pojawianie się jej własnego języka,  dostrzegam więc innowacyjność Netflixa oraz nowe sposoby obcowania z ofertą filmową – jednakże postrzegam je przez pryzmat wcześniejszych mediów.

[1] Mówiąc filmową, mam na myśli każdą formę filmową, zarówno przykładowo krótkie metraże, animacje, jak i seriale.

[2] Bliskie jest mi myślenie H. Jenkinsa. Por. H. Jenkins, Kultura konwergencji. Zderzenie starych i nowych mediów, tłum. M. Bernatowicz, M. Filiciak, Warszawa 2007. W tym wypadku można zajrzeć do przedmowy, w której M. Filiciak pisze: „Nie mówimy już o rewolucji cyfrowej, która przewidywała, że stare media zostaną zastąpione nowymi. Teraz mówimy o konwergencji mediów, gdzie stare i nowe media wchodzą w coraz bardziej skomplikowane interakcje, gdzie każda opowieść, marka, dźwięk znajdują odzwierciedlenie w maksymalnej liczbie kanałów i platform medialnych.

Poprzez zabawę i kulturę popularną nabywamy dziś nowych umiejętności. Jako fani, gracze, twórcy blogów uczymy się nowych sposobów wykorzystywania mediów do własnych celów. To, czego uczymy się jako konsumenci możemy wykorzystać w celu zmiany naszego sposobu myślenia jako obywatele. Wraz ze wzrostem dostępności internetu, społeczeństwa stają przed kulturowymi, prawnymi, ekonomicznymi i edukacyjnymi wyzwaniami”.

[3] E. Mazierska, Niedyskretny urok seriali w dobie streamingu [w:] „Kwartalnik filmowy” 2017, nr 97-98, s. 62.

[4] Obydwa te pojęcia pojawiają się u E. Mazierskiej. Por. Tamże, s. 63.

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Adrianna Michno

Serialoholiczka, filmoholiczka i fanka obydwu Nolanów. Daje szansę każdej produkcji, jednak biada tym, które ją zawiodą – a chwała tym, które strącą kapcie ze stóp.