Seria ośmiu filmów dokumentalnych pod hasłem Nasza planeta pojawiła się na platformie Netflix 5 kwietnia i od tego czasu, nie schodzi z ust ludzi z różnych stron internetu i telewizji. Biorąc pod uwagę, że na kwiecień przypadło kilka innych hot premier, warto pochylić się nad powodem, przez który Nasza planeta zyskała taką popularność. Serię tę oglądają wszyscy – całe rodziny, ale i młodzi ludzie, których życie toczy się wokół tej największej platformy streamingowej. Ale jaka jest ta Nasza planeta? Postaram się opisać Wam swoje przeżycia z najdrobniejszymi detalami. A przez kilka godzin seansu, było ich wiele. Biorąc pod uwagę negatywne opinie o tej serii, jedna teza towarzyszyła mi przez cały czas, a mianowicie: sorry, taki mamy klimat – recenzja Naszej planety.
Spis treści
Ale jak oni to nakręcili?
To pytanie nieustannie zadawałam sobie wraz z moimi towarzyszami seansów, przez wszystkie odcinki. Kamera podąża za wszelkimi niezwykłymi stworzeniami do ich najgłębszych kryjówek. Ujęcia są tak bliskie i dokładne, że nie wierzymy własnym oczom. Serce truchleje, gdy wydra kompleksowo czyści swoje drogocenne futerko, a pingwiny powracając z polowania, odnajdują swoje własne młode w gromadzie tysięcy identycznych podlotków. Zwłaszcza fragmenty pod powierzchnią wody są zdumiewające. Kamera zdaje się tak mała, że zwierzęta jej nie zauważają. Rośliny, między którymi balansuje sprzęt, nawet przez sekundę się nie poruszają. Starałam się uchwycić jakiś niekontrolowany ruch kamery, jednak nie zanotowałam żadnych śladów wskazujących na to, że sprzęt negatywnie wpływa na filmowane środowisko.
Ta seria dokumentalna powstała dzięki współpracy Netflix, Silverback Films i WWF. Jest to projekt, którego wcześniej nie było, zwłaszcza na taką skalę. Zdjęcia do tej produkcji trwały cztery lata. Dzięki nowoczesnej technologii kamer o rozdzielczości 4K, unikalne obrazy natury, jeszcze bardziej zapierają dech w piersiach.
Ujęcia kręcono na wszystkich kontynentach w 50 krajach na świecie i ukazują miejsca, które wcześniej nie były nigdy filmowane. Oglądając te kadry, ma się więc unikalną okazję na zobaczenie piękna i złożoności natury, co nieustanie podkreślane jest w narracji. Ten niezwykły projekt współtworzy 600 osób, które stworzyły materiał o długości ponad trzech i pół tysiąca dni zdjęciowych.
Narratorem oryginalnej angielskiej wersji jest przyrodnik sir David Attenborough. Powstało jeszcze 10 wersji regionalnych, a polską czyta niezastąpiona Krystyna Czubówna. Moja nostalgia sięgnęła zenitu, ponieważ jako dziecko kochałam takie serie i oba głosy są mi znane z dokumentów National Geographic.
Ale o czym to jest?
Nasza planeta to seria dokumentalna ukazująca bioróżnorodność Ziemi. Każdy z ośmiu odcinków podejmuje temat specyficznego i unikalnego ekosystemu, i przedstawia, jak toczy się w nim życie. Epizody trwają godzinę, podczas której dowiadujemy się o tym, jak te cudowne stworzenia koegzystują ze sobą nawzajem. Co jest podkreślane w każdym odcinku to to, że te stworzenia wspaniale się uzupełniają i jak człowiek oraz zmiany klimatu wpływają na tę delikatną strukturę. Każde zachwianie tych złożonych mechanizmów, może przynieść katastrofalne skutki przejawiające się na wszystkich szerokościach geograficznych.
Pierwszy odcinek pt. Jedna planeta podkreśla te wszystkie postulaty i wskazuje, że nie ma innej alternatywy dla nas, jak zadbanie o tę niesamowitą naturę. Drugi epizod Zamarznięte światy opowiada o losach zwierząt mieszkających na Antarktydzie i Antarktyce. Stworzenia zmuszone są do zmiany swoich zachowań, ze względu na postępujące roztapianie się lodowców, które obecnie przyjmuje niespotykane dotąd rozmiary. Dżungle przestawiają świat lasów deszczowych, który zamieszkuje tysiące unikalnych gatunków zwierząt. Ich przestrzeń życiowa z roku na rok, jest coraz bardziej ograniczona.
Morskie wybrzeża obfitują w życie. W tych kilku miejscach na świecie wykształciły się specyficzne warunki, które sprawiły, że żyje tam 90% zwierząt morskich. Łąki niegdyś pokrywały 25% ziemi, ale ekspansja ludzka przekształciła je w pola uprawne. Jednak wciąż żyje tam wiele niezwykłych stworzeń, w tym największe lądowe zwierzęta. Pełne morze to strefa wpływów gigantycznych zwierząt, wciąż bardzo tajemniczych. Świeża woda to odcinek poświęcony problemom w dostępie do wody pitnej. Krajobraz przekształca się bezpowrotnie, gdy kiedyś obfitujące w wodę tereny wysychają. Taki stan rzeczy przynosi wiele negatywnych skutków. Epizod Lasy opowiada o drugim najważniejszym komponencie, zapewniającym trwanie gatunków na Ziemi.
(Nie)piękny obraz natury
Jak już wspominałam, obraz, który przedstawia Nasza planeta, zapiera dech w piersiach. Co najważniejsze, przedstawia naturę taką, jaką ona jest, bez upiększeń. Ma to swoje konsekwencje, które części widzów Naszej planety się nie spodobały. Choć twórcy zapowiadają, że część scen jest drastyczna, pojawiają się zarzuty w stosunku do przesadnego naturalizmu. Moim zdaniem nieuzasadnione. Z tego przeświadczenia wynika fraza tytułowa – sorry, ale taki mamy klimat. Najwięcej emocji wzbudził widok ginących na skałach morsów, które chcąc odpocząć, wspinają się na wysokości, aby znaleźć kawałek miejsca dla siebie. Wcześniej te zwierzęta mogły odetchnąć na fragmentach lodu, który obecnie uległ roztopieniu. U mnie największe poruszenie wywołał inny obraz. Gdy niedorosły flaming przemierzał wyschnięte tereny, a na jego nóżkach przylepiła się sól, kieliszek z winem zatrząsnął mi się w ręce. Kiedyś jego wędrówka nie miałaby miejsca.
Te brutalne sceny wynikają z negatywnych konsekwencji związanych z ocieplaniem się klimatu. Oczywiście, nie można winić ludzi, którzy przysiadają do tego dokumentu z dziećmi, chcąc pokazać im piękno natury. Jednak hipokryzją jest zarzucanie dokumentowi o zmianach klimatu zbyt dosadnego uwypuklania ich konsekwencji.
Netflix i jego CSR
Platforma ta wielokrotnie odnosi się w swoich produkcjach do społecznie wrażliwych kwestii jak np. LGBTIQ w Chilling Adventures of Sabrina czy Sense8. Nie ma wątpliwości, że produkcja Naszej planety nie miała przynieść zwielokrotnienia zysku Netfliksowi. Specyfika serii oraz włożone w nią nakłady finansowe nie zwrócą się w postaci spieniężonej. Seria ta miała przede wszystkim ukazać, jak złożony jest ekosystem oraz jak człowiek może doprowadzić do jego degradacji, gdy nie zadba właściwie o bioróżnorodność organizmów. Nasza planeta ma również swoje profile w mediach społecznościowych oraz stronę internetową. Na tych platformach pojawiają się ciekawe kadry, które można odtworzyć bez konieczności posiadania konta na Netflix. Opublikowano też wiele informacji dotyczących możliwości ochrony środowiska oraz negatywnego wpływu człowieka na naturę.
Czy warto?
A wcale nie warto! Zanudzicie się, niektórzy będą płakać, a generalnie to wiele szumu o nic.
Oczywiście histeryzuję. W mojej ocenie jest to świetna produkcja, którą powinien obejrzeć każdy człowiek na Ziemi. Szczególnie zalecam ją tym, którzy uważają, że nie istnieje coś takiego jak globalne ocieplenie. Nie jest to seria, której jeden sezon można obejrzeć w jedną noc, ze zniecierpliwieniem czekając na rozwój wydarzeń i wyobrażając sobie koniec historii. W tym przypadku myślenie o zakończeniu powoduje więcej niż zaniepokojenie. Pani Krystyna Czubówna swoim miękkim głosem, tak właściwym do tego typu treści, opowiada nam, jak ważna jest ekologia. Choć chwilami może się nam nudzić, obserwując, jak orki pływają po bezkresnym morzu, wiele tych obrazów zostanie w pamięci na długo i mam nadzieję zmotywuje do bardziej odpowiedzialnych działań na rzecz środowiska.
0 komentarzy