Przez lata zwracaliśmy się w stronę doktorów House’ów i Tyrionów Lannisterów, największych serialowych cyników, by przez ich oczy starać się postrzegać świat. Ale chyba już dość, konwencja się wreszcie wyczerpała.
Niezwykła popularność serialu “Ted Lasso”, a także deszcz nagród, jaki spadł na tę produkcję w 2021 roku, może wskazywać, że jesteśmy już zmęczeni sarkastycznymi żartami Chandlera Binga czy nieznośną osobowością Davida Brenta z “The Office”. Teraz wszyscy potrzebujemy czegoś miłego i dobrego, jak domowej roboty herbatniczek z rana.
Spis treści
“Ted Lasso”, kto to w ogóle jest?
Tytułowy bohater to trener futbolu amerykańskiego, który prosto przyjeżdża do Londynu, by trenować tamtejszą drużynę piłkarską, AFC Richmond. Nie ma zielonego pojęcia o tym sporcie, zawodnicy uważają go za żart, a wierni kibicie klubu krzyczą za nim obelgi na ulicy. Co jest w Tedzie oryginalne i urzekające na swój sposób, to fakt, że nie zraża się tym — chce po prostu wykonać dobrze swoją robotę.
Pojawienie się Amerykanina w królestwie piłki nożnej, ma swoją przyczynę. Ted, zupełnie nieświadomie, ma zniszczyć AFC Richmond od środka swoją nieznajomością zasad gry i środowiska. A przynajmniej takie założenie ma prezeska, która chce po klubie – jedynej rzeczy, jaką kochał jej znienawidzony były mąż – zostawić zgliszcza.
Ale Ted okazuje się, wąsatym kamieniem, na który trafiła brytyjska kosa. Nowy trener opowiada żarty i anegdoty, wygłasza motywacyjne pogadanki i piecze ciasteczka. Mimo że na początku nie zna się za bardzo na futbolu, to na swój sposób przypomina zawodnikom, że “piłka to życie”. Powoli, ale skutecznie, dociera do wszystkich w klubie — od wiecznie wkurzonego zawodnika, który najlepsze lata ma za sobą, przez aroganckiego gwiazdora, po wspomnianą wcześniej prezeskę.
“Ted Lasso” i jego świetna drużyna
Kiedy ktoś zabiera się za produkowanie serialu, który ma opierać się na jednym bohaterze, z którego perspektywy oglądamy świat, to musi trafić w dziesiątkę z aktorem. W przypadku “Teda Lasso” to w rzeczoną dziesiątkę ktoś trafił nawet dwa razy: zatrudnił Jasona Sudeikisa, a potem jeszcze poprosił go o zapuszczenie wąsa.
Przez lata oglądałam Jasona Sudeikisa w kolejnych głupawych komediach i nie mogłam jakoś przekonać się do niego jako cwaniaczka, który pakuje innych w kłopoty, żeby osiągnąć swój cel. Ale jako Ted Lasso kupuje mnie całkowicie. Świetnie sprawdza się, pokazując zarówno tę wesołą i rzucającą anegdotkami stronę bohatera, jak i to, co siedzi w nim głębiej. A tego, co siedzi w Tedzie, jest dużo, jest fascynujące i chwytające za serce.
Cała obsada zresztą wykonuje swoją robotę, jak należy. Dzięki nim widzowie naprawdę wczuwają się w sytuacje bohaterów. Świetna jest Hannah Waddingham jako szefowa klubu, w której rodzi się miłość do futbolu, Brett Goldstein w roli wiecznie wkurzonego Roya Kenta, a także Toheeb Jimoh jako młody talent, wybierający miłość zamiast wielkich pieniędzy i sławy.
I co ten “Ted Lasso” wie o piłce nożnej?
Mimo komediowej atmosfery i tej puchatości, która stała się szybko znakiem rozpoznawczym “Teda Lasso”, jest w tym serialu sporo dramatyzmu. Zwłaszcza drugi sezon serialu daje widzowi kilka okazji do uronienia łzy, okrzyków zdziwienia czy zaciśnięcia pięści w wyrazie bezradności. Serial bierze z zaskoczenia, bo przez pierwsze odcinki ogląda się go niejako z automatu, by po chwili dać się wciągnąć bez reszty.
Nie trzeba być fanem piłki nożnej, ani specjalnie lubić ten sport, by polubić “Teda Lasso”. Ale poza ukazaniem wielkiej miłości zawodników i kibiców do piłki kopanej, serial porusza ważne wątki dotyczące sportowych kulis. Dużą rolę odgrywa tu temat zdrowia psychicznego sportowców, o którym do niedawna mało kto myślał, oraz sponsorów o wątpliwej moralności i tego, czy warto brać pieniądze od korporacji, które niszczą środowisko. Serial pokazuje to, co dzieje się poza boiskiem w sposób wciągający nawet tych, którzy oglądają go dla wątków obyczajowych czy elementów komediowych.
“Ted Lasso” podsumowanie
Ta produkcja chyba wszystkich wzięła z zaskoczenia, nawet Apple+TV. “Ted Lasso” nie był promowany jako wielki hit stacji. Aż tu nagle okazało się, że wszyscy chcą go oglądać, nominacje do Emmy się sypią, a krytycy zachwycają się nim na każdym kroku. Nic dziwnego zresztą. “Ted Lasso” to świetnie napisana, jeszcze lepiej zagrana, produkcja o ludziach, którzy uczą się bycia otwartymi i kochającymi od faceta, który miał być memem, a okazał się ratunkiem dla wielu.
0 komentarzy