1983 – recenzja 1. sezonu – Dystopia w ojczystych barwach

j

Autor: Ola Woźniak

}

Data: 6 grudnia 2018

Polska produkcja od Netflixa, o orwellowsko brzmiącym tytule, w końcu ujrzała światło dzienne. Zrobiło się o niej prawie tak głośno, jak byśmy sobie tego życzyli, ale z nieco innych pobudek i w nieco innej lokalizacji. W Internecie huczy od złowieszczych komentarzy widowni pod adresem jednej z autorek i vice versa. To o co jest ta cała awantura?

Jakby to było, jak by się nie skończyło?

Świat wyobrażony w serialu ma ogromny potencjał. Jestem głęboko przekonana, że niejeden obywatel pamiętający Polskę Ludową zadał sobie pytanie „jak wyglądałby mój kraj, gdyby reżim komunistyczny nigdy się nie skończył?”.

1983

Źródło: Netflix

W oficjalnym opisie serialu 1983 użyty został chyba mój ulubiony zwrot opisujący zakończenie epoki komunizmu w Polsce. Mowa tu o „opadającej żelaznej kurtynie”. Nie znam innego określenia, które w tak poetycki, a jednocześnie obrazowy sposób oddawałoby istotę wydarzeń. Dlatego też, kiedy przeczytałam gdzieś krótką notkę od producentów i odkryłam w niej wspomniane słowa wytrychy, od razu moja ciekawość wezbrała na sile i chociaż miałam świadomość, że fabuła skupia się na czymś dokładnie odwrotnym, to musiałam skonfrontować z nią swoje odczucia.

Intryga? Proszę bardzo!

Wierne odbicie PZPR-u – Partia rządząca, o której mowa w serialu, umocniła swoje jestestwo, doprowadzając kraj do ładu po ataku terrorystycznym. Główny bohater Kajetan Skowron (Maciej Musiał) jest cudownym dzieckiem i męczennikiem zarazem, gdyż podczas tego tragicznego wydarzenia stracił bliskich. Zachęcony przez jeden ze swoich autorytetów, rozpoczyna prywatne śledztwo w poszukiwaniu symbolicznej prawdy.

1983

Źródło: Daily Express

Na drodze chłopaka staje oficer Milicji, którego lojalność wobec Partii pozostawia wiele do życzenia. Anatol Janow (Robert Więckiewicz) też zaabsorbowany jest dochodzeniem mającym na celu zdemaskowanie ruchu oporu zwącego się „Lekką brygadą”. Panowie połączeni nicią sympatii, coraz mniejszym zaufaniem do systemu oraz pragnieniem odkrycia faktów, podążają przez narrację ramię w ramię.

ZOBACZ TEŻ  The Act – pierwsze wrażenia – Gdzie są moje tabletki?

Między socrealizmem a pomyłką

Dla spostrzegawczego widza serial 1983 może wydać się konstrukcją poskładaną z wielu niepasujących detali. Według mnie największym grzechem jest niespójność technologiczna. Jeśli akcja toczy się w roku 2003, a funkcjonariusze pod gmach SB podjeżdżają samochodami pamiętającymi oryginalną epokę, to coś jest nie tak. W końcu twórcy informują nas na początku, że rozwój technologiczny jest w wyobrażonej Polsce na bardzo wysokim poziomie – weźmy za przykład chociażby nowoczesne telefony lub komputery.

1983

Źródło: Bustle

Przez ten brak konsekwencji nie jestem pewna, co sądzić o scenografii. Monumentalne budowle, mroczne korytarze i toporny design mieszają się prostotą i nowoczesnością tak, jakby twórcy bali się przesadzić w którąś stronę.

Cisza na planie!

Bardzo lubię odnosić wrażenie podczas oglądania, że między aktorami na planie była chemia. Wnioskuję to zwykle po naturalności reakcji – gestów, spojrzeń i modulacji głosu. Sztywna reakcyjność niszczy poczucie autentyczności, a to z kolei uniemożliwia zaangażowanie w fabułę. Być może ten brak porozumienia wynika ze sposobu pracy twórców. Jeśli aktor nie jest poprowadzony we właściwym kierunku, jego rola nie została mu wyjaśniona, to zaczyna grać asekuracyjnie. Nie mówię oczywiście, że w przypadku 1983 tak właśnie było. Jednak z przykrością muszę przyznać, że większość kreacji wydawała mi się płaska i mało wyrazista.

1983

Źródło: Les Inrocks

Kiedy po seansie odczuwam rozczarowanie, zwykle porównuję swoją opinię z innymi. Głosy pojawiające się w sieci i próby ich przekrzyczenia ze strony Agnieszki Holland przyciągnęły moją uwagę. Każda chęć twórcy do udowadniania wspaniałości swojego dzieła rodzi we mnie bardzo negatywne odczucia, a co za tym idzie, cierpi na tym odbiór fabuły. Według mnie pierwszy polski serial od Netflixa nie jest hitem na miarę innych produkcji europejskich, ale nadal mam nadzieję, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

ZOBACZ TEŻ  Wielkie kłamstewka - recenzja 2. sezonu - Wielkie oczekiwania i wątpliwości

DOŁĄCZ DO DYSKUSJI I SKOMENTUJ

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O autorze

Ola Woźniak

Hybryda Ally McBeal i Xeny. Nie ma prawa jazdy, bo, jak twierdzi, tylko Sokół Millennium wart jest wielu godzin mordęgi na placu manewrowym. Dobrego mema i szczeniaczki wyczuwa na kilometr.