Droughtlander, jak fani serialu okrzyknęli czas posuchy między sezonami (drought po angielsku znaczy susza), nareszcie się kończy. Czwarty sezon będzie miał swoją premierę 4 listopada, zostają zatem nieco ponad dwa miesiące na nadrobienie pierwszych trzech sezonów. To dość czasu, żeby bez zadyszki obejrzeć serial Outlander, ale też nie czekać zbyt długo na kolejny sezon. Zapytacie, czy warto? Oto 7 powodów, dla których zdecydowanie warto!
Spis treści
1. Posmak szkockiej kultury
Pisząc swoje książki Diana Gabaldon bardzo dużo czasu poświęciła na historyczny research. Nie inaczej do pracy podeszli twórcy serialu. Chociaż Outlander nie jest dokumentem ani naukową dysertacją, dość dobrze opisuje czasy, o których opowiada. Jeszcze zanim zaczęto go kręcić, zatrudniono wszelkiej maści ekspertów i konsultantów. Mieli oni naturalnie pomóc w stworzeniu jak najautentyczniejszego widowiska. Dzięki temu, oprócz śledzenia historii, Outlander jest także ucztą dla oczu. Wszystkie stroje oraz elementy scenografii, nawet po najmniejsze rekwizyty, zostały przemyślane i świetnie skomponowane. Co więcej, widowiskiem Starz zachwycają się nawet sami Szkoci, którzy mogą odkryć na nowo historię swojego kraju i poznać wiele niemalże zapomnianych elementów kultury. Do tego wszystkiego dochodzą także wyraźne szkockie akcenty przyjemnie drażniące uszy. Ich chyba nigdy nie mamy dość i właściwie same w sobie stanowią oddzielny argument.
2. Historyczne podłoże
Chociaż główni bohaterowie są w dużej mierze zmyśleni, akompaniuje im kilka historycznych postaci. Wśród nich przede wszystkim znajduje się Bonnie Prince Charlie, czyli Śliczny Książę Karolek, przewodzący II Powstaniu Jakobickiemu, wokół którego skupia się drugi sezon serialu. Również wieńcząca 2. odsłonę Outlandera Bitwa pod Culloden wydarzyła się naprawdę i była jedną z najkrwawszych w historii Szkocji. Na wrzosowiskach w okolicy Inverness padło wówczas ponad 2000 Szkotów, podczas gdy przeciwne im Wojska Królewskie w liczbie jedynie 300 poległych. Istotne jest również to, że po stłumieniu powstania Korona rozpoczęła krwawe represje, w wyniku których rozproszono klany, zabroniono używania języka gaelickiego (czyli rdzennego dla Szkotów), noszenia kiltów, a za posiadanie broni groziła śmierć. Te wydarzenia doprowadziły niemal do upadku szkockiej kultury.
3. Nieujarzmiona Claire
Claire, czyli główna bohaterka serialu Outlander, jest jedną z najciekawszych żeńskich postaci, jakie możemy oglądać na szklanym ekranie. Kobieca, ale jednocześnie silna i niezależna. Zdecydowanie nie przypomina innych kobiet ze swoich czasów, a jej charakterność przysparza jej tyle samo wrogów, co przyjaciół. Warto zaznaczyć, że nie jest to postać na siłę uwspółcześniona, jej niezależność wypada naturalnie. Claire została wychowana przez wujka archeologa, przez co jej edukacja nie do końca przebiegała tak, jak rówieśniczek. Później służyła podczas II Wojny Światowej, jako pielęgniarka polowa, co z pewnością też niebagatelnie zahartowało jej charakter. Nie boi się surowych warunków, ma jednak problem z bezrefleksyjnym przyjmowaniem rozkazów. Jeżeli któryś z nich uzna za niewłaściwy, na pewno go zakwestionuje, nawet jeśli pochodzi od samego króla. Jako medyczka nigdy nie traci głowy, zawsze wykazując się chłodną kalkulacją, w pełni kontrolując każdą sytuację.
4. Seksowny Jamie Fraser
Kiedyś usłyszałam, że tyłek Jamiego jest jedynym i ostatecznym argumentem potrzebnym, żeby sięgnąć po serial. Trudno mi się z tym nie zgodzić, bo wcielający się w Frasera przystojny aktor Sam Heughan nie boi się odsłaniać ciała, a i ma co pokazywać! Nie sposób przestać podziwiać jego obłości, krągłości i kształtnych węzłów mięśni, a niewinny, acz twardy charakter przywoła rumieńce na niejednych policzkach. I z pewnością nie tylko u kobiet!
5. Mrowie ciekawych postaci
Oczywiście Claire i Jamie to niejedyni bohaterowie Outlandera, towarzyszy im mnóstwo postaci drugoplanowych. Każda z nich jest tak solidnie zbudowana, że spokojnie mogłaby tworzyć własny serial. Czy to twardszy niż skała Dougal MacKenzie, czy przebiegła Geilis Duncan, nie sposób oprzeć się wielowymiarowym charakterom. U każdej z postaci znajdzie się coś do lubienia i nielubienia. Wszystkie w zasadzie zasługują na bycie oddzielnym argumentem i na własne wypracowanie, boję się tylko, że wtedy mogłabym zbyt wiele zdradzić z fabuły oraz zepsuć zbyt wiele żartów.
6. Charyzmatyczna obsada
Outlander jest serialem, który kocha cała obsada. I to nie tylko jako chwyt marketingowy. Produkcja każdego sezonu wiąże się z wysypem filmików z tworzenia oraz klipów promocyjnych. Aktorzy egzaminowani są np. ze swojej wiedzy o szkockiej kulturze czy przybliżają pojawiające się w serialu gaelickie powiedzonka. Wszystkiemu towarzyszy oczywiście masa śmiechu. Jednak te klipy pokazują także jak świetną robotę zrobili ludzie od castingów. Każdy z aktorów nie tylko wciela się, ale niemal wręcz ucieleśnia swoją postać, trochę przypominając ją również w prywatnym życiu. Oprócz Tobiasa Menziesa, który jest dużo bardziej przyjazny niż Czarny Jack Randall!
7. Serial jest lepszy niż książka (naprawdę to możliwe?!)
Zawsze przy premierze ekranizacji powieści pojawia się buczenie fanów, że książka była lepsza. Wydaje się to dość naturalne, ponieważ w filmie często trudno umieścić wszystkie mniej i bardziej skomplikowane wątki poboczne. Serial ma, co prawda, nieco elastyczniejszy format, ale również nie sposób mu się mierzyć z siłą wyobraźni czytelnika. Jestem zwolenniczką praktyki „najpierw książka, później film”, jednak w przypadku Outlandera cieszę się, że postąpiłam na odwrót. Powieść Diany Gabaldon jest, mówiąc szczerze, bardziej kiczowata. Stworzona przez nią Claire wydaje się jakaś bardziej histeryczna, a Jamie zdaje się być tworem rodem z fanfiku. Oczywiście to nadal kawałek ciekawej lektury, jednak na tle serialu wychodzi zwyczajnie blado.
0 komentarzy