Na pewno spotkaliście się już kiedyś z tym określeniem. Guilty pleasure to termin okreśający wszystko to, co nam się podoba i to co lubimy, a nie powinniśmy. Na pewno zjedliście kiedyś lody będąc na diecie i to było Wasze żywieniowe guilty pleasure. I na pewno śledziliście kiedyś losy serialowych postaci i wstydziliście się przyznać jakiemukolwiek znajomemu do tego, że w ogóle znacie tę produkcję.
Trudno właściwie powiedzieć, dlaczego w ogóle istnieją seriale guilty pleasure. Świadomy użytkownik nie powinien przecież ulegać urokowi produkcji, która nie niesie ze sobą wybitnej jakości. Niemniej jednak niektóre seriale cieszą się właśnie tym fenomenem. Jeśli to seriale sci-fi, to zapewne efekty specjalne są poniżej przeciętnej. Jeśli seriale o nastolatkach, to najprawdopodobniej są przepełnione absurdalnymi zawiłościami w relacjach damsko-męskich. A jeśli dramat, to najprawdopodobniej w spokojnym maleńkim miasteczku zbyt wiele osób umiera z ręki jednego z mieszkańców lub w innych przedziwnych okolicznościach.
Spis treści
Nastoletnia drama
Biorąc pod uwagę powyższe przykłady, warto chyba otworzyć tekst „Seriale guilty pleasure” produkcjami kierowanymi do ludzi (głównie dziewcząt) w wieku dojrzewania. O ile młodość rządzi się swoimi prawami i zupełnie naturalne jest oglądanie serialu o skłóconych przyjaciółkach i szkolnych miłościach w wieku 15-17 lat, to wielu z nas musi przyznać przed sobą: TAK, OGLĄDAŁAM/EM TEN SERIAL JAKO DOROSŁY I POWAŻNY CZŁOWIEK. Na liście takich seriali mamy Pretty Little Liars, Gossip Girl i 90210. Bogate dzieciaki, burzliwe relacje między nimi – czy to nie brzmi jak recepta na seriale guilty pleasure? W produkcjach tych nie ma nawet głębszego przesłania o przyjaźniach i miłościach, chociaż to na nich opiera się cały scenariusz. Co odcinek to nowy konflikt i nowy sojusz. Ale czy nie w tym leży piękno guilty pleasure?
Nie z tego świata
Skoro była mowa o fantastyce, to trzeba też wymienić seriale, których główne wątki wiążą się z siłami nadprzyrodzonymi i nieistniejącymi stworzeniami. Takimi jak wampiry, z którymi dziarsko radziła sobie główna bohaterka serialu Buffy: postrach wampirów czy demony, na które rzucały zaklęcia tytułowe Czarodziejki. Przypomnijcie sobie tylko, jak wyglądały te stworzenia i jak niskolotne były koncepcje na radzenie sobie z nimi… Ale czy to nas zniechęcało przed oglądaniem? A skąd! Wlepialiśmy (i wciąż wlepiamy) oczy w ekrany, kibicując głównym bohaterkom i martwiąc się, gdy któraś z nich znajdzie się w pułapce (jak gdyby coś mogło się jej stać). Z oglądania takich produkcji guilty pleasure możemy rozgrzeszyć tylko męską część publiczności: Alyssa Milano była pierwszą miłością nawet Liama Hemswortha…
Doskonałą mieszanką rozterek na miarę nastolatków i świata fantastycznego jest serial Pamiętniki wampirów. Duża część kobiet oglądających tę produkcję śledziła kolejne odcinki dla któregoś z braci Salvatore (w ich role wcielili się Paul Wesley i Ian Somerhalder), choć trzeba przyznać, że same wampirze wątki miłosne przyciągnęły przed ekrany niemałą rzeszę widzów.
Z polskiego podwórka
Chociaż polski rynek seriali w ostatnim czasie nabrał kolorów, to jednak dominują na nim produkcje, które trudno zaliczyć do kategorii innej niż właśnie seriale guilty pleasure. Nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego właściwie je ogląda, ale robi to – i to najczęściej od wielu lat, bo niektóre z nich, takie jak Pierwsza miłość czy Na wspólnej są emitowane od bardzo długiego czasu i doczekały się nie kilkudziesięciu, nie kilkuset, a więcej niż 2000 odcinków. Nikt już nie pamięta, jaka była oryginalna obsada i jakie wątki rozwijały się na początku, ale czy komuś to przeszkadza?
Wspomnienie dzieciństwa
Tam, gdzie pojawiają się boskie moce, tam często pojawiają się też superbohaterowie. Nie tacy jak Spiderman czy Batman, ale tacy odziani w skórzane zbroje, oczywiście odkrywające ich napięte mięśnie, czyli tacy jak główne postacie z seriali Xena: wojownicza księżniczka i Herkules. Co do tych produkcji nasuwa się nam tylko jedno pytanie… Jak mogliśmy to oglądać?! No, niech będzie, dwa pytania… Jak mogliśmy tego NIE oglądać? Przecież mieszanka siły, heroizmu, fantastyki i odwieczna walka dobra ze złem w tle nie może nie mieć wzięcia.
Klasyka gatunku
Ten serial będzie to prawdziwa wisienka na torcie. A teraz przeczytajcie ten fragment piosenki otwierającej kolejny odcinek i spróbujcie nie nucić tego w głowie. Gotowi? Uwaga:
Cambio dolor por libertad…
Na pewno już wiecie, że chodzi o nic innego jak serial Zbuntowany anioł. Krnąbrna i piękna Milagros, zakochany w niej Ivo (który wcale nie był aż tak przystojny) i sprzeciwiający się im świat wciąż dostarczają nam rozrywki.
Mamy świadomość, że to tylko kropla w morzu i seriali guilty pleasure jest znacznie więcej. Może zdradzicie nam, jaki jest Wasz ulubiony?
0 komentarzy