Oczekiwałam czegoś w stylu Sali samobójców, lecz zostałam zaskoczona. Dostałam produkcję niemal quasi-detektywistyczną. Kiss me first zabrało mnie do świata wirtualnej rzeczywistości, prędkiego dojrzewania i walki o odkrycie prawdy. Ciekawość to jednak pierwszy stopień do piekła. Było w nim całkiem przyjemnie, ale nie gorąco.
Dziwna intryga
Leila to samotna siedemnastolatka, prezentowana jako uzależniona od fikcyjnego serwisu internetowego o nazwie Azana… dziwaczka. Ubrana w kilka warstw ubrań, zamknięta w sobie, lecz strasznie ciekawska. W wirtualnym świecie spotyka dziwną Tess. Jak się okazuje w realu, jest ona także wyluzowaną imprezowiczką. Na podstawie dziwnej, bo niejako potwierdzonej słownie umowy, zawierają przyjaźń. I o dziwo, to działa. Leila poznaje członków dziwnej tajnej grupy wewnątrz Agory. Postanawia też pomóc zmagającej się z licznymi problemami Tess, lecz ciągnięta za macki wścibskości, pojawia się w Agorze jako jej awatar. I tu zaczynają się – dziwne! – schody… Tak oto nieśmiała Leila zostaje wciągnięta w tajemniczą intrygę, związaną z szeregiem zniknięć i staje się detektywem stojącym na straży moralności! Dziwne, nie?
Trochę się (dziwnie) naśmiewam, bo dynamizm nadany tej postaci mnie nie przekonał. Doceniam pomysł czy wszelkie plot twisty, a nawet w większości przypadków rozumiem motywację postępowania Leili. Nie dostrzegam jednak kluczowych momentów, które mogłyby w tak znaczący sposób wpłynąć na nią samą – na to, by z nieśmiałej istotki stała się wolnym strzelcem, gotowym jechać parę godzin w rozklekotanym autobusie, by sprawdzić, jak się ma kumpel z vr-u. Wrzucenie jej raz w szaloną imprezę na extasy to za mało. Potencjał bowiem tkwił w jej mrocznym sekrecie – i w skomplikowanej, może nawet psychopatycznej osobowości. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie zostaniemy zaatakowani paroma uzupełniającymi retrospekcjami. Naprawdę przydałyby się.
Tożsamość 2.0
Spodziewałam się, że – tradycyjnie – vr-owe odpowiedniki bohaterów zderzą się z ich realnym wyglądem. Tymczasem stało się wręcz odwrotnie. To nie jest kolejna produkcja, która w centrum postawi tworzenie i ukrywania tożsamości w świecie 2.0 – czy anonimowości w nim. Studium podwójnej osobowości pojawia się wprost, na gruncie psychologicznym w realnej rzeczywistości. Jedna z bohaterek po prostu chadza do psychiatry, ale szuka też pomocy u innych pseudo-specjalistów, których znajduje właśnie w sieci. Wspominana anonimowość także nie jest priorytetem – okazuje się w zasadzie pierwszą maską, którą ściągają z siebie nasi elitarni użytkownicy Agory.
Coś zgrzyta
W Kiss me first nie jest jakoś szczególnie zabawnie, ale dialogi się kleją. Okazują się oszczędne, lecz mają zmusić do namysłu. Wprowadzenie troskliwej postaci z czasem obdarzającej Leilę ojcowską opieką uznaję za plus. Jednak coś w tej historii poważnie zgrzyta. Widzę pomysł, ideę cyber-thrillerowej produkcji, która w tle świata 2.0 snuje opowieść o problemach psychicznych i trudnych osobowościach. Mimo rewelacyjnej, dopracowanej strony wizualnej, nie umiem się przekonać do całego serialu. Może potrzebnych było więcej niż sześć odcinków?
Mam także dobrą wiadomość dla osób obawiających się, że większość akcji dzieje się w animowanej przestrzeni – akcenty między realem a vr-em, na szczęście, twórcy rozłożyli równo. Nie ma tu nadmiernego efekciarstwa, które raziłoby w oczy. Miejsca akcji zostały przemyślane, a nie wciśnięte, by mamić wzrok, a tym samym nadrobić niedociągnięcia fabularne. Choć jedno muszę przyznać i w pełni pochwalić. Aura przygaszonych, brudnych kolorów oraz technika inwigilacyjnego kadrowania przez oko kamerek internetowych oddziaływała mocno, słusznie wywołując niepokój względem prezentowanej technologii.
Kiss me first to jeden z dziwniejszych seriali, jaki miałam okazję ostatnio obejrzeć. Nie zachwycił mnie, lecz pozostawił zamyśloną. Doceniam pomysł na fabułę, lecz nie do końca umiem obdarzyć sympatią któregokolwiek z bohaterów, co przecież zdarza się rzadko. Jednak jeżeli macie wolne popołudnie i ochotę na coś „innego”, polecam Waszej uwadze tę produkcję. Spokojnie, do marnej teen dramy jej daleko!
0 komentarzy